środa, 20 marca 2013

Pierwsza.

Napisałam pierwszą część i mam nadzieję, że się spodoba ;)
Chciałam tylko dodać jedną rzecz. Noże narracja będzie trochę pogmatwana, Jednak w dialogach chciałam użyć pierwszoosobowej a opisy w trzecio i tak jakoś wyszło. Ale postanowiłam i tak zrobiłam. Na początku będzie krótki opis, jakby z perspektywy innej osoby a potem całość opisywana oczami Julii. Mam nadzieję, że się nie pogubicie :)

Miłej lektury! :*

____________________________________________


Sobotni wieczór. Biały salon pełny storczyków, rozświetlony blaskiem 4 lamp. Gdzieniegdzie rzucone męskie ubrania, jak to zwykle bywa w domu, gdzie jest facet. Julia siedziała na dużej, białej, skórzanej kanapie, otoczona zeszytami, książkami i kserówkami. Niemiecki. Właśnie to on. Jak zwykle on zajmował jej cały czas wolny. Tylko dlaczego niszczył sobotnie plany? No tak. Zbliżający się sprawdzian z dużego materiału nie dawał jej spokoju. Chciała w końcu dostać dobrą ocenę, żeby mieć przez chwilę spokój. Obiecała to sobie i zrobi tak.

Mario wychodząc z łazienki w krótkich spodenkach i koszulce stanął w drzwiach. Po chwili wszedł do pokoju i uśmiechnął się.
- Nie spodziewałem się takiego widoku- powiedział widząc mnie na kanapie z otwartymi książkami i zeszytami
- Zamknij się! Mam za 4 dni test z niemieckiego a nie umiem zupełnie nic. Na dodatek ta kobieta mnie nienawidzi.
- Oj, no na pewno nie jest tak źle. Przecież jesteś mądrusiem- zaśmiał się
- Taa, na pewno. I to szczególnie z niemieckiego. Weź skończ.
- Dobra. Pokaż, co tu masz. – przesunął stos zeszytów rozłożonych na kanapie i usiadł obok mnie- Hmm.. Czas wolny, podróże, imprezy… no wiesz, kto jak kto, ale Ty powinnaś dobrze rozumieć te tematy- powiedział Mario śmiejąc się.
- Ooo nie, tak rozmawiać nie będziemy. To wcale nie jest takie śmieszne i oczywiste, kolego. Doigrałeś się. Nie rozmawiam z Tobą- powiedziałam i siadając po turecku z książką na kolanach odwróciłam się plecami do niego. Chłopak wstał z kanapy i odszedł. Nie spodziewałam się takiej reakcji. W sumie było mi trochę przykro z tego powodu, ale musiałam się uczyć. To było dla mnie w tym momencie priorytetem. Znów zaczęłam czytać te głupie słówka. Powoli łapałam o co chodzi i zaczynałam ogarniać cały ten dział. Jednak to nadal nie było to czego oczekiwałam. No i było coś co zaprzątało mi głowę przez cały czas. Coś, a może ktoś. Tak, to ktoś. To był Mario.

Po 40 minutach ciszy znów poczułam czyjąś obecność w salonie, wiedziałam, że to mój facet, ponieważ byliśmy sami. Moja rodzicielka wyjechała na cały weekend na szkolenie. Oczywiście mama jak to mama ciągle dzwoniła i mówiła, żebym pamiętała o szkole i o nauce i bla, bla, bla jak to mama zostawiająca córkę na kilka dni z chłopakiem. Najgorsze scenariusze. Ale wiedziała, że jesteśmy normalni i poradzimy sobie. No ale nic, za to ją kocham.
Poczułam ruch kanapy, zaraz za mną.
- Dobra, Juli bez fochów. Przepraszam. – objął mnie od tyłu i oparł głowę na moim ramieniu – przecież wiesz, że jeśli chcesz to mogę Ci pomóc z tym niemieckim. Wystarczy, że ładnie poprosisz- powiedział uśmiechając się bardzo uroczo.
-No tak, zawsze ja proszę Cię o wszystko, nie rozumiesz tego, że chcę być samodzielna? Działać bez niczyjej pomocy?
- Wiem słońce, ale nie sądzisz,  że może tak było by prościej? Może wtedy byś coś załapała
- Hmm, no dobra, więc co takiego powinnam zrobić? – spytałam, odwracając się do niego
- Na początek, to ty się koleżanko rozluźnij, bo słabo będzie
- Łatwo Ci mówić, rozluźnij się. Mam się tu uczyć cholernego niemieckiego a przede mną siedzi cholerny Niemiec i się ze mną droczy. I jak ja się mam rozluźnić? – spytałam śmiejąc się
- Za tego cholernego Niemca to sobie zobaczysz- odparł
- Jejuu, no wiesz o co mi chodzi. O to, że jesteś cholernie przystojny miśku
-Yhy, yhy na pewno. A teraz mówię do Ciebie śmiertelnie poważnie. Ogarnij nerwy i wrzuć na luz bo inaczej kiepsko.
- Możesz sobie mówić, ale Ty nie wiesz, jakie to dla mnie ważne. Jeszcze jedna słaba ocena i ona mnie zniszczy. Nie rozu…- nie zdążyłam skończyć zdania, bo zamknął mi usta pocałunkiem. Tak, musiał akurat teraz, kiedy byłam tak strasznie zdenerwowana na niego i na tą kobietę. No ale chyba tego potrzebowałam. Chwili oderwania i poczucia bliskości drugiej osoby. Teraz wiedziałam, że nie jestem sama i że on mi pomoże. Że nie pozwoli mi się zadręczać tą szkołą i wszystkim co niszczy mój humor.  Trwając tak uniósł mnie lekko w górę sadzając na kolanach i obejmując w pasie. Czułam, że to zrobi. Często to robił i podobało mi się. Czułam wtedy, że chce być jeszcze bliżej mnie. Tak blisko jak tylko mu pozwolę. Cieszyłam się, że nie naciskał na mnie zbytnio, wiedział, jaka jestem. Wystarczy krok za daleko i może zniszczyć wszystko. Kochałam Go za to, że wiedział ile może. Wplotłam palce w jego włosy, które były jeszcze mokre. Podobało mi się to tak samo jak jego uśmiech. Taki niewinny i prosty. Matko, co ja mówię, kocham Go całego za wszystko. Za każdy nawet najmniejszy gest skierowany w moją stronę. I pomyśleć, że kiedyś marzyłam o kimś takim a teraz jest mów. Teraz wiem, że jestem szczęśliwa. Tak, to jest szczęście.


(…)

-Schenken?
- No podarować
- Kaufen?
- No jak to co, kupować
- Brauchen?
- Hmm, potrzebować?
- Pytasz się jeszcze. Tak. A bewundern?
- Hmm, podziwiać- powiedziałam patrząc na jego tors z podziwem jak samo słówko wskazuje, po czym zaczęłam się śmiać.
- Kurde, takim sposobem to ty chyba wszystkie słówka zrozumiesz- odpowiedział
- Wiem, bo mam najlepszego nauczyciela na świecie- wstałam z kanapy, pocałowałam go delikatnie i przelotnie, po czym ruszyłam w stronę kuchni.
- Dobra, dobra. A panna gdzie się wybiera?
- Do kuchni, Panie Muszę Wszystko Wiedzieć, zgłodniałam przez te 3 godziny gadania- uśmiechnęłam się i wyszłam z salonu.

1 komentarz:

  1. no świetny! już pisz następny, bo czekam!:D pozdrawiam :* http://footballzyciem.blogspot.com/ - zapraszam wszystkich do siebie

    OdpowiedzUsuń