Ostatni, oby dobry. Zapraszam :)
_________________________________________________________
Mijały kolejne miesiące w Madrycie. Coraz częściej spędzałam czas tylko z Jose, bo Adan poświęcał prawie każdą wolną chwilę ze swoją dziewczyną. Ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Każda chwila z Chudym była niesamowita a my coraz bardziej wyglądaliśmy jak para. Często się przytulaliśmy, chodziliśmy trzymając się za ręce. Jednak nie było tego nic większego. A przynajmniej o tym nie mówiliśmy. Od początku naszej znajomości wiedziałam, że jest kimś z kim chcę spędzać czas, kto jest w stanie wypełnić pustkę. Wyleczyć mnie z tego co zrobił mi Mario. Ale nie wiedziałam jak o mnie traktuje. Dlatego też nie zaczynałam tego tematu, po prostu cieszyłam się każdym wspólnym momentem.
Był ciepły wrześniowy wieczór. Chodziłam po parku niedaleko mojego mieszkania i myślałam o tym jak wszystko się zmieniło. Koniec związku, nagły wyjazd, przeprowadzka w nowe miejsce, poznanie tylu wspaniałych ludzi i praca marzeń. Czego chcieć więcej? Czułam się tu najlepiej na świecie. Brakowało mi tylko jednego do ogólnie pojmowanej 'pełni szczęścia'. Tylko jednej, a jednak tak ważnej osoby. Ludzie powiedzieliby, że przecież mam tego kogoś i jest do Jose. Dla mnie tak, ale czy dla niego? Z moich myśli wyrwał mnie telefon.
- Cześć Chudzielcu - powiedziałam do telefonu uśmiechając się
- Gdzie jesteś? Bo ja skończyłem trening i możemy coś ciekawego wymyślić na dzisiejszy wieczór, co myślisz? - zapytał
- No coś wymyślić można, jestem w parku, byłam się przejść.
- Niemożliwe, że sama wyszłaś tak po prostu- zaczął się śmiać.
- A jednak, czasem potrafię zaskoczyć. Gdzie i jak się umawiamy głupku? - zaśmiałam się do telefonu.
- Jestem u Ciebie za 10 minut, potem będziemy myśleć. Do zobaczenia - powiedział i rozłączył się.
Od razu ruszyłam do mieszkania. Musiałam się trochę ogarnąć, bo nie wyglądałam tak jakbym chciała. Ale to chyba normalne zjawisko u dziewczyn. Stałam właśnie przed szafą w leginsach i staniku kiedy poczułam się jakoś dziwnie.
- Uhuhu, co ja widzę, typowa kobieta przed szafą - powiedział stojący w drzwiach Jose.
- Co Ty tu robisz? - spytałam spanikowana łapiąc i zarzucając na siebie pierwszą z brzegu koszulkę.
- Hmm, miałem przyjechać to jestem, ktoś tu chyba ma słabą pamięć.
- Nie o to mi chodziło, raczej o to jakim cudem stoisz teraz tutaj a nie przed drzwiami czekając aż Cię wpuszczę.
- Drzwi były otwarte to wszedłem. A tu gdzie teraz stoję to zaprowadziła mnie chyba męska intuicja- zaczął się śmiać.
- Żeby Cię ona kiedyś nie zawiodła - odparłam podchodząc do niego i przytulając - Co tam słychać?
- Nic ciekawego, Trening jak zawsze przyjemnie ale męcząco. Ale to dobrze, chociaż się nie obijamy. - mówił gdy szliśmy w stronę kanapy by na niej usiąść.- a Ty co dzisiaj robiłaś?
- Rano byłam w klubie, posiedziałam chwilę i powypełniałam jakieś papiery, koło 14 byłam już w domu, ogarnęłam bałagan, poleżałam aż w końcu zaczęła mnie męczyć taka bezczynność i samotność więc wyszłam na spacer.- uśmiechnęłam się i rozsiadłam na kanapie
- Ale już dzisiaj się nie ponudzisz, to mogę Ci zagwarantować- powiedział i w tym samym momencie zaczął mnie łaskotać. Próbowałam się wydostać ale miał więcej siły, a niby taki niepozorny. Śmialiśmy się niesamowicie głośno kiedy nagle spadliśmy z kanapy. Leżałam na podłodze dalej się śmiejąc, a Jose opierał się rękami nade mną. Między nami było może z 10 cm odległości. Wtedy stało się to czego brakowało. Pocałował mnie. Na początku niepewnie, ale kiedy odwzajemniłam poczułam, że się lekko uśmiecha. Złapał mnie, żeby podnieść i siadając znowu na kanapie posadził sobie na kolanach. Odsunął się lekko i popatrzył w moje oczy. Uśmiechnęłam się.
- No takiego obrotu spraw to się nie spodziewałam - zaśmiałam się patrząc na niego.
- Tak źle? - zapytał momentalnie smutniejąc.
- Ale czy ja to powiedziałam? - podniosłam jego głowę by na mnie popatrzył - Teraz czuję się najlepiej na świecie, a to tylko Twoja zasługa. -uśmiechnęłam się.
- Czyli mówisz, że najlepiej na świecie? To dopiero początek, bo mam plan by wszystko co będzie było najwspanialsze dla Ciebie. Kocham Cię mała - znowu jego usta spotkały się z moimi. Tym razem pewniej, śmielej. Byłam szczęśliwa. W końcu wiedziałam co czuje i nic więcej nie było mi potrzeba.
Gol prosto w serce.
'bo miłość nie patrzy, miłość czuje' ♥
środa, 8 stycznia 2014
piątek, 27 grudnia 2013
Ósma.
Cześć, witam!
Milion lat mnie tu nie było, wiem, ale tak wyszło, nie mogłam skończyć tej części jakoś ale w końcu mi się udało. Mam nadzieję, że będę dalej pisać, nie wiem ile i jak często ale będę. Zaczęła się szkoła więc może natchnienie wróci.. :D A teraz zapraszam na tą ósemkę i mam nadzieję, że się spodoba i proszę o KOMENTARZE PO PRZECZYTANIU <3
____________________________________________________________________
Milion lat mnie tu nie było, wiem, ale tak wyszło, nie mogłam skończyć tej części jakoś ale w końcu mi się udało. Mam nadzieję, że będę dalej pisać, nie wiem ile i jak często ale będę. Zaczęła się szkoła więc może natchnienie wróci.. :D A teraz zapraszam na tą ósemkę i mam nadzieję, że się spodoba i proszę o KOMENTARZE PO PRZECZYTANIU <3
____________________________________________________________________
Minęły dwa miesiące
mieszkania w Madrycie. Udało mi się znaleźć pracę. I to w
klubie. Tak bardzo kocham być psychologiem. Wiedziałam, że zawsze coś w tym
było a teraz jestem pewna. I chyba sprawdzam się w tej roli. No i ciągle byłam
w klubie. To było bardzo motywujące.
Nawet gdy dni były podobne to zawsze coś się zmieniało. Nowy problem,
nowy pomysł. Coś się działo. W końcu to Real.
Pracując w klubie bardzo zżyłam się z wieloma osobami, w tym
zawodnikami. Między innymi
z Adanem, Albeloą, Ramosem, Ikerem. Z Mesutem mieliśmy nadal bardzo dobry kontakt. Jednak najlepszy kontakt miałam z Callejonem. Odkąd Jose był u mnie pierwszy raz zaczęliśmy często rozmawiać, widywać się. Z czasem stał się dla mnie kimś na wzór brata. Kiedy miałam problem przyjeżdżał do mnie, rozmawialiśmy, zawsze poprawiał mi humor. Działało to też w drugą stronę. Starałam się być dla niego najlepszą przyjaciółką. Kiedy tylko czułam, że coś jest nie tak jechałam do niego, dowiadywałam się o co chodzi, pocieszałam. Wiedziałam, że jestem mu potrzebna i on mi. To było ważne dla mnie i nie chciałam by coś się zmieniało. Poznał mnie z Adanem, z którym miałam podobne relacje. Często wychodziliśmy na jakiś obiad czy coś, tylko po to by pogadać, pośmiać się z siebie. Tworzyliśmy w ten sposób ‘świętą trójkę’, w której każdy czuł się dobrze. Czułam, że jesteśmy jak rodzeństwo. Że każdy potrzebuje każdego. Często w weekendy spotykaliśmy się by pograć w jakieś gry, obejrzeć film, ugotować coś razem czy po prostu posiedzieć i pogadać. Każdy moment z nimi był niezapomniany i niepowtarzalny. Czułam się przy nich bezpieczna i byłam sobą. I oni tak samo. Byliśmy zadowoleni z tego, że jest jak jest.
z Adanem, Albeloą, Ramosem, Ikerem. Z Mesutem mieliśmy nadal bardzo dobry kontakt. Jednak najlepszy kontakt miałam z Callejonem. Odkąd Jose był u mnie pierwszy raz zaczęliśmy często rozmawiać, widywać się. Z czasem stał się dla mnie kimś na wzór brata. Kiedy miałam problem przyjeżdżał do mnie, rozmawialiśmy, zawsze poprawiał mi humor. Działało to też w drugą stronę. Starałam się być dla niego najlepszą przyjaciółką. Kiedy tylko czułam, że coś jest nie tak jechałam do niego, dowiadywałam się o co chodzi, pocieszałam. Wiedziałam, że jestem mu potrzebna i on mi. To było ważne dla mnie i nie chciałam by coś się zmieniało. Poznał mnie z Adanem, z którym miałam podobne relacje. Często wychodziliśmy na jakiś obiad czy coś, tylko po to by pogadać, pośmiać się z siebie. Tworzyliśmy w ten sposób ‘świętą trójkę’, w której każdy czuł się dobrze. Czułam, że jesteśmy jak rodzeństwo. Że każdy potrzebuje każdego. Często w weekendy spotykaliśmy się by pograć w jakieś gry, obejrzeć film, ugotować coś razem czy po prostu posiedzieć i pogadać. Każdy moment z nimi był niezapomniany i niepowtarzalny. Czułam się przy nich bezpieczna i byłam sobą. I oni tak samo. Byliśmy zadowoleni z tego, że jest jak jest.
Była deszczowa sobota. Z Jose i Antonio postanowiliśmy
zrobić sobie dziś wieczór filmowy u Adana. Koło godziny 17 zaczęłam się
szykować do wyjścia. Wzięłam prysznic,
założyłam czarne rurki i beżową koszulę. Włożyłam buty i płaszcz i zabierając
torbę z jedzeniem wyszłam z domu. Antonio nie mieszkał daleko, dlatego poszłam
pieszo. Punkt 19 byłam pod drzwiami.
-Jak zwykle punktualna. Cześć Jula – powiedział przytulając mnie w drzwiach
- Taka już jestem. Jose jeszcze nie ma? No w sumie nic dziwnego.- powiedziałam i obydwoje zaczęliśmy się śmiać. W czasie kiedy byliśmy we dwójkę przygotowaliśmy całe jedzenie, napoje i ja zabrałam się za przeglądanie pokaźniej kolekcji filmów. Wybrałam trzy. Na początek 2 horrory, a później jakaś komedia. Po 20 przyszedł spóźniony Jose.
-Jak zwykle punktualna. Cześć Jula – powiedział przytulając mnie w drzwiach
- Taka już jestem. Jose jeszcze nie ma? No w sumie nic dziwnego.- powiedziałam i obydwoje zaczęliśmy się śmiać. W czasie kiedy byliśmy we dwójkę przygotowaliśmy całe jedzenie, napoje i ja zabrałam się za przeglądanie pokaźniej kolekcji filmów. Wybrałam trzy. Na początek 2 horrory, a później jakaś komedia. Po 20 przyszedł spóźniony Jose.
- O, słyszę, że pan perfekcyjne włosy przyszedł- krzyknęłam
śmiejąc się z salonu słysząc głos Jose witającego się z Adanem.
- Pani wszystko widzę i słyszę, cześć. – powiedział podchodząc do mnie i dając mi buziaka w policzek.
- Jak dziś się wytłumaczysz? Lakier się skończył? – powiedziałam i z Adanem zaczęliśmy się śmiać.
- No bardzo śmieszne…
- Głupku wiesz, że żartuje – powiedziałam uderzając go lekko w brzuch i uśmiechając się.
- Dobra wiem, udawałem hehe- powiedział popychając mnie na fotel
- Co za człowiek.. – odparłam lekko wkurzona. Jednak zawsze kiedy tak się ‘kłóciliśmy’ to czułam taką radość. Wiedziałam, że żadne z nas nie traktuje tego poważnie i to było fajne. Czułam, że jesteśmy niesamowicie podobni i cieszyło mnie to.
- Dobra, co z tymi filmami? – spytał Antonio wchodząc do salonu
- Możemy zacząć – powiedziałam wstając z fotela i siadając na środku kanapy. Po prawej stronie siedział Jose, a po lewej Antonio. Nasza trójka, kanapa, koc i film plus jedzenie to nasz plan na dobry wieczór. Szczególnie tak deszczowy jak dziś. Oglądając z nimi horrory, nie bałam się filmu. Bardziej bałam się, że któryś z nich nagle na mnie wskoczy, bo po nich można się spodziewać wszystkiego. Jak z dziećmi. Po obejrzeniu dwóch horrorów nadszedł czas na komedię. Tak jak wtedy, nie śmiałam się chyba nigdy. Z nimi mogłabym siedzieć całe życie i nigdy bym się nie nudziła. Kiedy skończył się film chłopaki postanowili włączyć jeszcze jeden, tym razem oni wybierali. Padło na jakiś wojenny film. Po 15 minutach, położyłam się na chłopakach, bo już nie mogłam wysiedzieć. Po chwili zasnęłam.
- Pani wszystko widzę i słyszę, cześć. – powiedział podchodząc do mnie i dając mi buziaka w policzek.
- Jak dziś się wytłumaczysz? Lakier się skończył? – powiedziałam i z Adanem zaczęliśmy się śmiać.
- No bardzo śmieszne…
- Głupku wiesz, że żartuje – powiedziałam uderzając go lekko w brzuch i uśmiechając się.
- Dobra wiem, udawałem hehe- powiedział popychając mnie na fotel
- Co za człowiek.. – odparłam lekko wkurzona. Jednak zawsze kiedy tak się ‘kłóciliśmy’ to czułam taką radość. Wiedziałam, że żadne z nas nie traktuje tego poważnie i to było fajne. Czułam, że jesteśmy niesamowicie podobni i cieszyło mnie to.
- Dobra, co z tymi filmami? – spytał Antonio wchodząc do salonu
- Możemy zacząć – powiedziałam wstając z fotela i siadając na środku kanapy. Po prawej stronie siedział Jose, a po lewej Antonio. Nasza trójka, kanapa, koc i film plus jedzenie to nasz plan na dobry wieczór. Szczególnie tak deszczowy jak dziś. Oglądając z nimi horrory, nie bałam się filmu. Bardziej bałam się, że któryś z nich nagle na mnie wskoczy, bo po nich można się spodziewać wszystkiego. Jak z dziećmi. Po obejrzeniu dwóch horrorów nadszedł czas na komedię. Tak jak wtedy, nie śmiałam się chyba nigdy. Z nimi mogłabym siedzieć całe życie i nigdy bym się nie nudziła. Kiedy skończył się film chłopaki postanowili włączyć jeszcze jeden, tym razem oni wybierali. Padło na jakiś wojenny film. Po 15 minutach, położyłam się na chłopakach, bo już nie mogłam wysiedzieć. Po chwili zasnęłam.
Rano obudziłam się na kanapie leżąc na kolanach Jose. On
też jeszcze spał z głową na moim brzuchu. Słodko wyglądał śpiąc. Taki mały
chłopiec. Nawet szkoda mi było się ruszyć, żeby go nie obudzić. Nagle za kanapą
pojawił się Adan i oparł się o nią.
- Dzień dobry mała.- powiedział z uśmiechem.
- Cześć, długo sobie śpimy? – uśmiechnęłam się lekko
- Troszkę. Jest jedenasta. Jak na to, że zasnęłaś o trzeciej to i tak jest dobrze.
- A wy długo siedzieliście jeszcze?
- Zasnęliśmy przed końcem filmu. A tak w ogóle to chyba macie za wygodnie – powiedział i zaczął się cicho śmiać.
- Masz szczęście, że ten człowiek na mnie śpi i nie chce go budzić, bo byś oberwał.
Adan wysłał mi buziaka po czym usiadł na fotelu obok mnie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Po jakichś 40 minutach Jose się obudził. Uśmiechnęłam się do niego a on się podniósł.
- Wstał w końcu- zaśmiał się Antonio
- Jak się pilnuje innych to tak jest- powiedział Chudy
-Nikogo nie musiałeś pilnować, chyba, że tej małej- wskazał na mnie
- Nie jestem mała. – Rzuciłam w Adana poduszką po czym wstałam i poszłam do łazienki. Po 10 minutach wróciłam do pokoju- co chcecie na śniadanie?
- Ciebie- odparli razem i zaczęli się śmiać.
- No to fajnie macie, wygląda na to, że głodujecie- uśmiechnęłam się ubierając bluzę.- Ja idę gdzieś na jakieś normalne jedzenie. Idziecie? – spytałam.
- No samej Cię nie puścimy, przynajmniej ja- powiedział Jose.
- Dzień dobry mała.- powiedział z uśmiechem.
- Cześć, długo sobie śpimy? – uśmiechnęłam się lekko
- Troszkę. Jest jedenasta. Jak na to, że zasnęłaś o trzeciej to i tak jest dobrze.
- A wy długo siedzieliście jeszcze?
- Zasnęliśmy przed końcem filmu. A tak w ogóle to chyba macie za wygodnie – powiedział i zaczął się cicho śmiać.
- Masz szczęście, że ten człowiek na mnie śpi i nie chce go budzić, bo byś oberwał.
Adan wysłał mi buziaka po czym usiadł na fotelu obok mnie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Po jakichś 40 minutach Jose się obudził. Uśmiechnęłam się do niego a on się podniósł.
- Wstał w końcu- zaśmiał się Antonio
- Jak się pilnuje innych to tak jest- powiedział Chudy
-Nikogo nie musiałeś pilnować, chyba, że tej małej- wskazał na mnie
- Nie jestem mała. – Rzuciłam w Adana poduszką po czym wstałam i poszłam do łazienki. Po 10 minutach wróciłam do pokoju- co chcecie na śniadanie?
- Ciebie- odparli razem i zaczęli się śmiać.
- No to fajnie macie, wygląda na to, że głodujecie- uśmiechnęłam się ubierając bluzę.- Ja idę gdzieś na jakieś normalne jedzenie. Idziecie? – spytałam.
- No samej Cię nie puścimy, przynajmniej ja- powiedział Jose.
Poszliśmy do małej restauracji niedaleko, zamówiliśmy
jedzenie i usiedliśmy przy wolnym stoliku. Jak zawsze rozmawialiśmy o
głupotach. Tak posiedzieliśmy razem do 13. Antonio poszedł, bo miał spotkać się
ze swoją dziewczyną, a Jose zaproponował, że mnie odprowadzi. Ale nie miałam ochoty
iść już do domu, więc poszliśmy przejść się po parku.
- Dobry wieczór był wczoraj - powiedziałam idąc krawężnikiem.
- No, mi też się podobało. Jak zawsze z Wami- uśmiechnął się.
- Słodki Jose powraca – zaczęłam się śmiać, i wtedy Jose chciał mnie złapać więc zaczęłam uciekać. Biegłam tak pół parku i nagle potknęłam się spadając na chodnik.
- Julia nic Ci nie jest? – zapytał Jose podbiegając do mnie.
- Nie, boli mnie tylko ‘miękki tyłek’, durniu – powiedziałam i łapiąc go za rękę podniosłam się z ziemi.
- Durniu? Dzięki, miło.
- To za wczoraj. – odpowiedziałam i odwróciłam się , by pójść dalej.
- Aha, to tak się bawimy - powiedział łapiąc mnie w talii i podnosząc do góry.
- Co Ty robisz? – krzyknęłam i próbowałam się wydostać, jednak bez skutku. Byliśmy prawie pod moim mieszkaniem. Jose wyniósł mnie na górę, pod same drzwi.
- Odprowadzam pokrakę do domu, żeby nic jej się nie stało. – zaczął się śmiać
- Kretyn, wchodzisz?- powiedziałam otwierając drzwi
- Nie będę Ci dzisiaj już przeszkadzał, idę do siebie- powiedział przytulając mnie dość mocno.
- Dobra, ale nie musisz mnie dusić – mówiłam, próbując go troszkę odsunąć
- I tak wiem, że to lubisz, nie udawaj- zaśmiał się Chudy puszczając mnie
- Nie denerwuj mnie. Widzimy się jutro?
- Jestem cały dzień u siebie, więc czekam – odpowiedział po czym dał mi buziaka w policzek – Cześć mała!
- No na razie głupolu – powiedziałam i weszłam do mieszkania.
Było mi troszkę smutno, że Jose nie został. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Czułam radość i spokój kiedy był obok. Ale miał swoje życie, też chciał odpocząć. Rozumiałam go ponieważ sama byłam potwornie zmęczona. Wzięłam prysznic po czym zjadłam coś i poszłam spać. Czekałam na kolejny dzień spędzony z Chudym.
- No, mi też się podobało. Jak zawsze z Wami- uśmiechnął się.
- Słodki Jose powraca – zaczęłam się śmiać, i wtedy Jose chciał mnie złapać więc zaczęłam uciekać. Biegłam tak pół parku i nagle potknęłam się spadając na chodnik.
- Julia nic Ci nie jest? – zapytał Jose podbiegając do mnie.
- Nie, boli mnie tylko ‘miękki tyłek’, durniu – powiedziałam i łapiąc go za rękę podniosłam się z ziemi.
- Durniu? Dzięki, miło.
- To za wczoraj. – odpowiedziałam i odwróciłam się , by pójść dalej.
- Aha, to tak się bawimy - powiedział łapiąc mnie w talii i podnosząc do góry.
- Co Ty robisz? – krzyknęłam i próbowałam się wydostać, jednak bez skutku. Byliśmy prawie pod moim mieszkaniem. Jose wyniósł mnie na górę, pod same drzwi.
- Odprowadzam pokrakę do domu, żeby nic jej się nie stało. – zaczął się śmiać
- Kretyn, wchodzisz?- powiedziałam otwierając drzwi
- Nie będę Ci dzisiaj już przeszkadzał, idę do siebie- powiedział przytulając mnie dość mocno.
- Dobra, ale nie musisz mnie dusić – mówiłam, próbując go troszkę odsunąć
- I tak wiem, że to lubisz, nie udawaj- zaśmiał się Chudy puszczając mnie
- Nie denerwuj mnie. Widzimy się jutro?
- Jestem cały dzień u siebie, więc czekam – odpowiedział po czym dał mi buziaka w policzek – Cześć mała!
- No na razie głupolu – powiedziałam i weszłam do mieszkania.
Było mi troszkę smutno, że Jose nie został. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Czułam radość i spokój kiedy był obok. Ale miał swoje życie, też chciał odpocząć. Rozumiałam go ponieważ sama byłam potwornie zmęczona. Wzięłam prysznic po czym zjadłam coś i poszłam spać. Czekałam na kolejny dzień spędzony z Chudym.
sobota, 13 lipca 2013
Siódma.
NOWY, NOWY, NOWY. :D
No, w końcu nowy, może nie jakiś super, ale nie jest żle. Tu pojawia się Blania ( kocham i nie śmiej się bo jesteś miłym człowiekiem, heheh :D). Tu też pojawia się Jose, który n pewno coś da temu opowiadaniu. Nie wiem kiedy dodam kolejny, jeśli dalej będę siedzieć w domu a internet się znów zbuntuje to postaram się powymyślać kolejne, ale muszę się natchnąć. Nie wiem jak to zrobię, ale damy radę. Tak więc MIŁEGO CZYTANIA, I PROSZE O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA JEŚLI PRZECZYTACIE! <3
No, w końcu nowy, może nie jakiś super, ale nie jest żle. Tu pojawia się Blania ( kocham i nie śmiej się bo jesteś miłym człowiekiem, heheh :D). Tu też pojawia się Jose, który n pewno coś da temu opowiadaniu. Nie wiem kiedy dodam kolejny, jeśli dalej będę siedzieć w domu a internet się znów zbuntuje to postaram się powymyślać kolejne, ale muszę się natchnąć. Nie wiem jak to zrobię, ale damy radę. Tak więc MIŁEGO CZYTANIA, I PROSZE O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA JEŚLI PRZECZYTACIE! <3
___________________________________________________________________
Obudziłam się. Gdzie ja jestem? Pokój w którym byłam był dla
mnie zupełnie obcy. Jednak wnętrze było przyjemne i nie czułam się w nim aż tak
źle. Jednak wciąż zastanawiałam się gdzie jestem i czemu się tu znalazłam. Do
pokoju weszła brunetka, średniego wzrostu, bardzo ładna. Wyglądała na miłą i
otwartą na ludzi.
- O, widzę, że się obudziłaś. Jestem Blanca, narzeczona
Ikera. Przywiózł Cię tutaj, bo zemdlałaś w szatni. Jak się czujesz? – spytała
- Nie jest źle, na pewno lepiej. Ja jestem Julia.- przedstawiłam się- Bardzo miło mi Cię poznać. Ale chyba już czas na mnie. Dziękuję za wszystko. Nie wiesz może gdzie jest moja torebka?- spytałam szukając jej wzrokiem.
- Iker pewnie o niej zapomniał… Może zostaw swój adres i ktoś Ci ja dostarczy wieczorem.
- Okej, to dobry pomysł- odparłam, wręczając jej kartkę z adresem i numerem telefonu.- Jeszcze raz dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopot. Podziękuj proszę Ikerowi.
- Cześć. Nie ma sprawy..- usłyszałam gdy wychodziłam. Była bardzo miła, ale nie wiem czy naprawdę taka jest, czy to dlatego, że byłam w takim stanie. To dziwne, ale postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Najważniejsze, że jest ok. Poszłam do domu, dobrze, że klucze zawsze chowam do kieszeni, nie do torebki. Padłam na łóżko. Była już 18. Doszłam do wniosku, że pójdę się wykąpać i później spać. Zabrałam T-shirt i bieliznę, weszłam do łazienki, włączyłam muzykę z telefonu, odkręciłam kurek i wlałam płyn do kąpieli. Zmyłam mój makijaż i zaczęłam się rozbierać. Ciągle myślałam o treningu, szatni, o tym co się stało. Czemu ja zemdlałam? Z wrażenia? Ze szczęścia? Ze strachu? Nie mam pojęcia. Musieli się nieźle ze mnie śmiać, no cóż. Jednak wierzyłam, że dobrze wypadłam. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny. Woda była taka ciepła i przyjemna. Zanurzyłam się i odpłynęłam słuchając muzyki. Byłam w miejscu, gdzie chciałam być przez całe życie. W pięknym Madrycie. I poznałam zawodników klubu, dzięki któremu jestem jaka jestem. Klubu, który mnie wychował w pewnym sensie i jest dla mnie wszystkim. Pojawiłam się na ich treningu. Siedziałam z nimi w szatni, rozmawiałam. Byłam szczęśliwa i chciałam żeby tak było już zawsze. Nie myślałam nawet o tym, że jestem sama. Nie przeszkadzała mi ta wolność, była nawet wygodna. Nie byłam uzależniona od nikogo. Choć będąc w szatni czułam coś dziwnego, tylko nie wiedziałam czemu. Oprócz Ikera i reszty ‘największych gwiazd’ Madrytu zapamiętałam Moratę, który był przezabawny i uroczy oraz Callejona. Był tak niesamowicie chudy, że witając się z nim bałam się, że mu coś zrobię. Taki kochany i drobny. I nawet fajnie nam się rozmawiało. Kiedy tak leżałam i myślałam, nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo nie znałam. Kto to mógł być? Chwilę później przypomniało mi się, że Iker miał przywieźć torebkę. Krzyknęłam, by poczekał moment, przetarłam włosy, owinęłam się ręcznikiem i poszłam otworzyć drzwi. Zdziwiłam się otwierając je. Stał tam ten niesamowity chudzielec. No ale z moją torebką, więc wiedziałam, że dobrze myślałam jaki jest powód mojego gościa, by mnie odwiedzać.
- Nie jest źle, na pewno lepiej. Ja jestem Julia.- przedstawiłam się- Bardzo miło mi Cię poznać. Ale chyba już czas na mnie. Dziękuję za wszystko. Nie wiesz może gdzie jest moja torebka?- spytałam szukając jej wzrokiem.
- Iker pewnie o niej zapomniał… Może zostaw swój adres i ktoś Ci ja dostarczy wieczorem.
- Okej, to dobry pomysł- odparłam, wręczając jej kartkę z adresem i numerem telefonu.- Jeszcze raz dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopot. Podziękuj proszę Ikerowi.
- Cześć. Nie ma sprawy..- usłyszałam gdy wychodziłam. Była bardzo miła, ale nie wiem czy naprawdę taka jest, czy to dlatego, że byłam w takim stanie. To dziwne, ale postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Najważniejsze, że jest ok. Poszłam do domu, dobrze, że klucze zawsze chowam do kieszeni, nie do torebki. Padłam na łóżko. Była już 18. Doszłam do wniosku, że pójdę się wykąpać i później spać. Zabrałam T-shirt i bieliznę, weszłam do łazienki, włączyłam muzykę z telefonu, odkręciłam kurek i wlałam płyn do kąpieli. Zmyłam mój makijaż i zaczęłam się rozbierać. Ciągle myślałam o treningu, szatni, o tym co się stało. Czemu ja zemdlałam? Z wrażenia? Ze szczęścia? Ze strachu? Nie mam pojęcia. Musieli się nieźle ze mnie śmiać, no cóż. Jednak wierzyłam, że dobrze wypadłam. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny. Woda była taka ciepła i przyjemna. Zanurzyłam się i odpłynęłam słuchając muzyki. Byłam w miejscu, gdzie chciałam być przez całe życie. W pięknym Madrycie. I poznałam zawodników klubu, dzięki któremu jestem jaka jestem. Klubu, który mnie wychował w pewnym sensie i jest dla mnie wszystkim. Pojawiłam się na ich treningu. Siedziałam z nimi w szatni, rozmawiałam. Byłam szczęśliwa i chciałam żeby tak było już zawsze. Nie myślałam nawet o tym, że jestem sama. Nie przeszkadzała mi ta wolność, była nawet wygodna. Nie byłam uzależniona od nikogo. Choć będąc w szatni czułam coś dziwnego, tylko nie wiedziałam czemu. Oprócz Ikera i reszty ‘największych gwiazd’ Madrytu zapamiętałam Moratę, który był przezabawny i uroczy oraz Callejona. Był tak niesamowicie chudy, że witając się z nim bałam się, że mu coś zrobię. Taki kochany i drobny. I nawet fajnie nam się rozmawiało. Kiedy tak leżałam i myślałam, nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo nie znałam. Kto to mógł być? Chwilę później przypomniało mi się, że Iker miał przywieźć torebkę. Krzyknęłam, by poczekał moment, przetarłam włosy, owinęłam się ręcznikiem i poszłam otworzyć drzwi. Zdziwiłam się otwierając je. Stał tam ten niesamowity chudzielec. No ale z moją torebką, więc wiedziałam, że dobrze myślałam jaki jest powód mojego gościa, by mnie odwiedzać.
- O cześć, tak myślałam, że to ktoś z moimi rzeczami wejdź.
- Nie chcę przeszkadzać- odpowiedział Jose.
- Nie przeszkadzasz, ktoś musiał mnie w końcu wyciągnąć z tej wanny. Zapraszam- powiedziałam otwierając szerzej drzwi. – Poczekałbyś moment? Tylko się ubiorę.
- Jak dla mnie nie musisz się ubierać- powiedział, po czym zaczął się śmiać.
- Jaki zabawny jesteś, widzę humor z szatni jeszcze się trzyma.- odpowiedziałam śmiejąc się- usiądź sobie, zaraz wrócę.
- Nie chcę przeszkadzać- odpowiedział Jose.
- Nie przeszkadzasz, ktoś musiał mnie w końcu wyciągnąć z tej wanny. Zapraszam- powiedziałam otwierając szerzej drzwi. – Poczekałbyś moment? Tylko się ubiorę.
- Jak dla mnie nie musisz się ubierać- powiedział, po czym zaczął się śmiać.
- Jaki zabawny jesteś, widzę humor z szatni jeszcze się trzyma.- odpowiedziałam śmiejąc się- usiądź sobie, zaraz wrócę.
Założyłam czarną koszulkę, spodenki, rozczesałam włosy. Po
10 minutach wróciłam do Jose.
-Przepraszam, że to tak długo trwało, ale rozumiesz.-
Uśmiechnęłam się- napijesz się czegoś?
- W sumie napiłbym się soku, jeśli można.
- Nie ma sprawy- powiedziałam wchodząc do kuchni. Po 2 minutach wróciłam z dwoma szklankami, ciastkami i kartonem soku pomarańczowego. Postawiłam to na stole i zabrałam moją torebkę z kanapy.- Bardzo Ci dziękuję, że przywiozłeś moje rzeczy. Mam nadzieję, że to nie był żaden problem dla ciebie, bo jeśli tak to przepraszam.
- Nie no, o czym ty mówisz, zemdlałaś w szatni, jak mogliśmy nie dopilnować wszystkiego. Swoją drogą, nie rób nam więcej takich atrakcji.
- No to dzięki, śmiej się ze mnie jeszcze teraz – powiedziałam siadając obok niego. – No ale skoro pamiętasz wszystko to może uzupełnisz pustkę w mojej głowie, co?
- A co tu uzupełniać? Gadaliśmy o wszystkim, postanowiliśmy, że zaczniemy się zbierać, wstałaś, spadłaś na ziemię, Iker Cię zabrał do siebie mówiąc, że mam zabrać twoje rzeczy no i na tym się skończyło. Później zadzwonił żebym Ci je przywiózł no i siedzę tak teraz u Ciebie.- odpowiedział uśmiechając się.
- W sumie napiłbym się soku, jeśli można.
- Nie ma sprawy- powiedziałam wchodząc do kuchni. Po 2 minutach wróciłam z dwoma szklankami, ciastkami i kartonem soku pomarańczowego. Postawiłam to na stole i zabrałam moją torebkę z kanapy.- Bardzo Ci dziękuję, że przywiozłeś moje rzeczy. Mam nadzieję, że to nie był żaden problem dla ciebie, bo jeśli tak to przepraszam.
- Nie no, o czym ty mówisz, zemdlałaś w szatni, jak mogliśmy nie dopilnować wszystkiego. Swoją drogą, nie rób nam więcej takich atrakcji.
- No to dzięki, śmiej się ze mnie jeszcze teraz – powiedziałam siadając obok niego. – No ale skoro pamiętasz wszystko to może uzupełnisz pustkę w mojej głowie, co?
- A co tu uzupełniać? Gadaliśmy o wszystkim, postanowiliśmy, że zaczniemy się zbierać, wstałaś, spadłaś na ziemię, Iker Cię zabrał do siebie mówiąc, że mam zabrać twoje rzeczy no i na tym się skończyło. Później zadzwonił żebym Ci je przywiózł no i siedzę tak teraz u Ciebie.- odpowiedział uśmiechając się.
Tak rozmawiając przesiedzieliśmy 40 minut. Dowiedziałam się
wiele rzeczy o nim, jego bracie bliźniaku, poprzednich klubach. Opowiedziałam mu też
niektóre rzeczy o sobie.
-Jak to się stało, że znalazłaś się w Madrycie? – spytał
Jose
- Głupia sytuacja. Dzięki Mesutowi, który mi pomógł. Rozstałam się z facetem i nie chcę go już więcej widzieć. Musiałam gdzieś zniknąć, żeby zapomnieć.- powiedziałam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Ręką otarłam tę, która właśnie spłynęła mi po policzku.
- Kurczę, biedna- powiedział siadając obok mnie i przytulając. Wtedy nie wytrzymałam. Wszystko było w mojej głowie nadal. Płakałam jak małe dziecko, a on nie mówił nic. Siedział tylko głaszcząc mnie po głowie, która leżała na jego kolanach. Po paru minutach gdy się uspokoiłam wstałam i usiadłam obok.
- Dziękuję i przepraszam. Nie powinnam tak się zachować.
- Nie przepraszaj, widzę, że jesteś bardzo wrażliwa i to nic dziwnego. Jak można zrobić coś takiego komuś takiemu jak Ty. Eh..
- No cóż, było minęło, teraz mam nadzieję, że wszystko mi się jakoś ułoży i będę szczęśliwa w moim pięknym Madrycie. – wstając z kanapy i zabrałam kubki ze stolika i zaniosłam do kuchni. Wracając do pokoju spojrzałam na zegarek. Było już po 23. – Matko, już późno, przeze mnie się nie wyśpisz na jutrzejszy trening. Strasznie przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie już Ci to mówiłem. A o mnie się nie martw, dam sobie radę przecież.- powiedział wstając i idąc w stronę drzwi.- Trzymaj się i do zobaczenia- odparł przytulając mnie mocno.
- Dziękuję. Dobranoc Jose – odpowiedziałam mu zamykając już drzwi. Poszłam do kuchni napić się soku i od razu położyłam się do łóżka.
- Głupia sytuacja. Dzięki Mesutowi, który mi pomógł. Rozstałam się z facetem i nie chcę go już więcej widzieć. Musiałam gdzieś zniknąć, żeby zapomnieć.- powiedziałam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Ręką otarłam tę, która właśnie spłynęła mi po policzku.
- Kurczę, biedna- powiedział siadając obok mnie i przytulając. Wtedy nie wytrzymałam. Wszystko było w mojej głowie nadal. Płakałam jak małe dziecko, a on nie mówił nic. Siedział tylko głaszcząc mnie po głowie, która leżała na jego kolanach. Po paru minutach gdy się uspokoiłam wstałam i usiadłam obok.
- Dziękuję i przepraszam. Nie powinnam tak się zachować.
- Nie przepraszaj, widzę, że jesteś bardzo wrażliwa i to nic dziwnego. Jak można zrobić coś takiego komuś takiemu jak Ty. Eh..
- No cóż, było minęło, teraz mam nadzieję, że wszystko mi się jakoś ułoży i będę szczęśliwa w moim pięknym Madrycie. – wstając z kanapy i zabrałam kubki ze stolika i zaniosłam do kuchni. Wracając do pokoju spojrzałam na zegarek. Było już po 23. – Matko, już późno, przeze mnie się nie wyśpisz na jutrzejszy trening. Strasznie przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie już Ci to mówiłem. A o mnie się nie martw, dam sobie radę przecież.- powiedział wstając i idąc w stronę drzwi.- Trzymaj się i do zobaczenia- odparł przytulając mnie mocno.
- Dziękuję. Dobranoc Jose – odpowiedziałam mu zamykając już drzwi. Poszłam do kuchni napić się soku i od razu położyłam się do łóżka.
To był ciężki dzień. Tyle się działo. Trening, ta cała
utrata przytomności, wizyta Jose i moje żałosne zachowanie. Było mi ciężko.
Bardzo. I tylko ja o tym wiedziałam. No i teraz Calleti mógł się domyślać, po
tym co zrobiłam. Sama nie wiem czemu tak się stało. Tęskniłam za kimś kto byłby
zawsze, kto przytuliłby mnie kiedy mam taką ochotę, kto kłóciłby się ze mną
tylko po to by później mówić mi, że lubi kiedy się złoszczę. Kogoś kogo
pocałunek sprawiałby, że zapominam o wszystkim co jest dookoła. Teraz nie było
nikogo. NIKOGO. Czułam się pusta, samotna. Jednak było coś co nie pozwalało mi
się załamać. Madryt. Miasto gdzie teraz mieszkam. Było tam coś niesamowitego,
coś co sprawiało, że się uśmiecham. Byłam zadowolona z tego, że znalazłam się
właśnie tu i teraz. Czekałam na to co przyniesie mi życie w tym miejscu. Jeszcze nie wiedziałam jak bardzo zmieni się moje życie.
niedziela, 5 maja 2013
Szósta.
Kolejny jest. Przepisałam, bo w końcu znalazłam te nieszczęsne kartki z geografii. Tyle co przy pisaniu tego rozdziału to problemów jeszcze nie miałam, i sama śmiałam się z tych głupot jakie napisałam. Ale to nic, trzeba było w końcu dodać ten kolejny. W końcu jest Iki co cieszy bardzo (Kala ciesz się. <3 ). Rozdział się kończy tak, że ... z resztą sami się przekonacie. Dobra nie wiem już co pisać, więc tyle. MAM NADZIEJĘ, ŻE SZÓSTKA SIĘ WAM SPODOBA I PROSZĘ O KOMENTARZE. KOCHAM WAS MOCNO. <3
__________________________________________________________________
Wtorek, piękny, słoneczny dzień. Jeden z najważniejszych
obecnie dni w życiu Julki. Dzień, w którym spotka się z chłopakami Realu
Madryt. Jej największej miłości.
Wstałam o 8. Nie mogłam spać, strasznie się denerwowałam
dzisiejszym dniem. Chciałam być po prostu naturalna, bo z moją ciekawością to
mnie znienawidzą. Dlatego muszę się pilnować. Zjadłam śniadanie, wzięłam
prysznic i zaczęłam tworzyć koncepcje togo, co założę. Przez godzinę stałam
przed szafą i nie mogłam się zdecydować. W tym bez sensu, w tamtym za gorąco
albo za grubo. Po długich medytacjach w tym temacie w końcu wybrałam. Ubrałam
ciemne rurki, białą bokserkę i do tego beżowy sweterek. Gdy skończyłam się szykować, było już za
dziesięć 12. Wrzuciłam do torby portfel, wodę i koszulę, po czym wyszłam z
domu. Lira już czekała.
-Cześć- powiedziałam wsiadając do samochodu.
- No hej, jak tam nastrój? – spytała z uśmiechem na twarzy.
- Strasznie się boję, w sumie nie wiem niczego o nich. Zawsze byli tylko w tym ekranie, no i to kilka razy co byłam na meczach, to z daleka. A teraz? Masakra. A co jak nie będą chcieli ze mną gadać? Jak spalę się na wstępie?
- Nie myśl tak nawet Oni są strasznie mili i zawsze otwarci na ludzi. Sama się o tym przekonałam. A skoro byli tacy dla mnie jako Cule to Ciebie, jako Madridistkę pokochają od razu. – powiedziała
- Mam nadzieję, że masz rację- odpowiedziałam z niepewnością.
- No hej, jak tam nastrój? – spytała z uśmiechem na twarzy.
- Strasznie się boję, w sumie nie wiem niczego o nich. Zawsze byli tylko w tym ekranie, no i to kilka razy co byłam na meczach, to z daleka. A teraz? Masakra. A co jak nie będą chcieli ze mną gadać? Jak spalę się na wstępie?
- Nie myśl tak nawet Oni są strasznie mili i zawsze otwarci na ludzi. Sama się o tym przekonałam. A skoro byli tacy dla mnie jako Cule to Ciebie, jako Madridistkę pokochają od razu. – powiedziała
- Mam nadzieję, że masz rację- odpowiedziałam z niepewnością.
Po 40 minutach dojechałyśmy na miejsce. Po drodze
wstąpiłyśmy jeszcze po jakieś jedzenie, bo trzeba jeść w końcu. Dostałyśmy się
bez problemu. Usiadłyśmy nie na trybunach tylko na trawie, bo doszłyśmy do
wniosku, że poleżymy jak nam się znudzi siedzenie. Po chwili pojawili się na
boisku. Ja nie wierzyłam i wbiło mnie w ziemię, ale to chyba normalne, kiedy
widzisz po raz pierwszy tych których kochasz i chcesz być jak oni. Jednak po
kilku chwilach ogarnęłam się i już spokojnie gadałam z Lirą. Śmiałyśmy się tego, że chłopaki chcąc się popisać ‘bawili
się’ piłką, jedna zwykle nie wychodziło im to za często. Inną rzeczą, która była
strasznie zabawna było ‘przypadkowe’ wykopywanie w naszą stronę. Czułam się jak
chłopcy od podawania piłek, autentycznie. Po dłuższym czasie już zapomniałam,
że jestem na treningu Realu. Czułam się jak na treningu moich kolegów z orlika.
Leżałam na trawie z Lirą, rozmawiałyśmy o głupotach i opalałyśmy się.
W pewnym momencie ktoś zasłonił nam słońce. Nie otwierając
oczu prawie krzyknęłam:
- Co za debil zasłania nam to ciepełko? – otwarłam oczy i chciałam się zapaść pod ziemię, zniknąć.
To był Iker. Prawdziwy on. Moja inspiracja życiowa. A ja do niego z takim tekstem. Boże, czemu ja wcześniej nie otwarłam tych oczu? Zabijcie mnie.
- Koleżanka zawsze taka nerwowa? – Iker spyta Lirę śmiejąc się.
- To wcale nie jest śmieszne, nie musiał yyy, Pan? Zasłaniać mi tak nagle tego ciepłego słońca.
- Dobra, przepraszam. Ale możesz mówić mi Iker? Nie jestem taki stary.
- Serio? Zaczynam Wierzyc w marzenia, bo się spełniają. Jestem Julia, miło mi. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam będąc tutaj. To wszystko wina Mesuta.
- Nie no co Ty. Cieszę się, że Mes zaprasza fajne dziewczyny, dla chłopaków to bardzo motywujące- zaśmiał się Iker
- Dzięki, poczułam się dziwnie potrzebna- zaczęłam się śmiać
- Nic dziwnego, sama popatrz jacy są zaangażowani – powiedział siadając bok nas
- Co za debil zasłania nam to ciepełko? – otwarłam oczy i chciałam się zapaść pod ziemię, zniknąć.
To był Iker. Prawdziwy on. Moja inspiracja życiowa. A ja do niego z takim tekstem. Boże, czemu ja wcześniej nie otwarłam tych oczu? Zabijcie mnie.
- Koleżanka zawsze taka nerwowa? – Iker spyta Lirę śmiejąc się.
- To wcale nie jest śmieszne, nie musiał yyy, Pan? Zasłaniać mi tak nagle tego ciepłego słońca.
- Dobra, przepraszam. Ale możesz mówić mi Iker? Nie jestem taki stary.
- Serio? Zaczynam Wierzyc w marzenia, bo się spełniają. Jestem Julia, miło mi. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam będąc tutaj. To wszystko wina Mesuta.
- Nie no co Ty. Cieszę się, że Mes zaprasza fajne dziewczyny, dla chłopaków to bardzo motywujące- zaśmiał się Iker
- Dzięki, poczułam się dziwnie potrzebna- zaczęłam się śmiać
- Nic dziwnego, sama popatrz jacy są zaangażowani – powiedział siadając bok nas
Rozmawiałam z nim do końca treningu, już ze spokojem, bo
wiedziałam, że gorzej niż przy powitaniu nie będzie. Dowiedziałam się wielu
ciekawych rzeczy, nie koniecznie tych, o które pytałam. Ale Iker to Iker, jak
zacznie gadać to o wszystkim. Gdy chłopcy zeszli z treningu Iker spytał czy
idziemy z nim do szatni. Jak to usłyszałam to stanęłam jak wryta, znowu. Co?
Serio? Nie ma mowy. Przecież ja tam umrę. Nie ma szansy. Jednak nie można być
spokojnym z Lirą i Ikerem. Pół drogi musieli mnie tam ciągnąć. W końcu się ogarnęłam i sama
dotarłam na miejsce. Weszliśmy do szatni, w momencie, który tylko Iker mógł
przewidzieć.
TYLE WYGRAĆ! Właśnie takich ich kocham. Bez koszulek, gdy są tacy spokojni, a jednak nie i zachowują się jak dzieci. Atmosfera szatni większości klubów. Jednak tutaj jest na co patrzeć, nie to co w Dortmundzie. Dodatkowo tam był Mario, który miał pretensje o to, że patrzę za dużo na jego kolegów. Jak ja się cieszę, że w końcu się od niego uwolniłam. Będąc z nim w związku nie widziałam tego wszystkiego, co mi robił. Ale po co ja o tym myślę. Muszę zapomnieć. Teraz trzeba skupić się na tym, że mogę patrzeć na chłopaków Madrytu bez żadnych obaw. I lepiej nie mówić jak mój mózg zareagował na to co zobaczył. Jednak jestem niewyżyta, wyszło szydło z worka. Wszystko przez tą samotność. Ale nic, poradzę sobie.
Wracając do szatni. Gdy weszliśmy tam, prawie nikt nie zwrócił na to uwagi. Dopiero kiedy Iker powiedział, że nie jest sam to nagle wszyscy się zainteresowali. Przychodzili i po woli zebrała się wokół mnie gromadka chłopaków z czego połowa bez koszulek, a ja w środku po prostu umierałam. CZEMU ONI MI TO ROBIĄ? Ale przecież nie powiem, żeby poszli bo czuję się niekomfortowo. Po chwili już spokojnie gadałam z nimi na wiele różnych tematów. Siedzieliśmy w tej szatni w większości, bo niektórzy nie mieli dużo czasu. Angel szybko jechał do domu do dzieciaka, Xabi, Luka i Karim mieli strasznie dużo do zrobienia, a Lira zabrała Mesa i pojechali. Na co ja się zgodziłam. No trudno, jakoś wrócę. Trzeba sobie radzić, a poza tym musiałam z nimi dłużej posiedzieć. Było bardzo zabawnie, czasem dziwnie, bo chyba czasem zapominali, że jestem jedyną dziewczyną. NIE ŻEBY MI TO PRZESZKADZAŁO. W życiu się tyle nie śmiałam. W sercu dziękowałam Bogu za to, że się tu znalazłam. Poznałam ich z innej, tej prawdziwej strony w pewnym stopniu. Bo nikt normalny nie gada o swoich super przygodach przy ludziach, którzy są obcy. Chyba, że dla nich to norma, to sory. Ale wątpię. Po długim czasie rozmów wszyscy doszliśmy do wniosku, że jest już późno i pasowałoby się zbierać. Wstałam z ławki i nagle nie wiedziałam co się dzieje. Zrobiło mi się strasznie słabo i po chwili wylądowałam na podłodze.
TYLE WYGRAĆ! Właśnie takich ich kocham. Bez koszulek, gdy są tacy spokojni, a jednak nie i zachowują się jak dzieci. Atmosfera szatni większości klubów. Jednak tutaj jest na co patrzeć, nie to co w Dortmundzie. Dodatkowo tam był Mario, który miał pretensje o to, że patrzę za dużo na jego kolegów. Jak ja się cieszę, że w końcu się od niego uwolniłam. Będąc z nim w związku nie widziałam tego wszystkiego, co mi robił. Ale po co ja o tym myślę. Muszę zapomnieć. Teraz trzeba skupić się na tym, że mogę patrzeć na chłopaków Madrytu bez żadnych obaw. I lepiej nie mówić jak mój mózg zareagował na to co zobaczył. Jednak jestem niewyżyta, wyszło szydło z worka. Wszystko przez tą samotność. Ale nic, poradzę sobie.
Wracając do szatni. Gdy weszliśmy tam, prawie nikt nie zwrócił na to uwagi. Dopiero kiedy Iker powiedział, że nie jest sam to nagle wszyscy się zainteresowali. Przychodzili i po woli zebrała się wokół mnie gromadka chłopaków z czego połowa bez koszulek, a ja w środku po prostu umierałam. CZEMU ONI MI TO ROBIĄ? Ale przecież nie powiem, żeby poszli bo czuję się niekomfortowo. Po chwili już spokojnie gadałam z nimi na wiele różnych tematów. Siedzieliśmy w tej szatni w większości, bo niektórzy nie mieli dużo czasu. Angel szybko jechał do domu do dzieciaka, Xabi, Luka i Karim mieli strasznie dużo do zrobienia, a Lira zabrała Mesa i pojechali. Na co ja się zgodziłam. No trudno, jakoś wrócę. Trzeba sobie radzić, a poza tym musiałam z nimi dłużej posiedzieć. Było bardzo zabawnie, czasem dziwnie, bo chyba czasem zapominali, że jestem jedyną dziewczyną. NIE ŻEBY MI TO PRZESZKADZAŁO. W życiu się tyle nie śmiałam. W sercu dziękowałam Bogu za to, że się tu znalazłam. Poznałam ich z innej, tej prawdziwej strony w pewnym stopniu. Bo nikt normalny nie gada o swoich super przygodach przy ludziach, którzy są obcy. Chyba, że dla nich to norma, to sory. Ale wątpię. Po długim czasie rozmów wszyscy doszliśmy do wniosku, że jest już późno i pasowałoby się zbierać. Wstałam z ławki i nagle nie wiedziałam co się dzieje. Zrobiło mi się strasznie słabo i po chwili wylądowałam na podłodze.
czwartek, 18 kwietnia 2013
Piąta.
Udało mi się dodać nowy rozdział. Kolejny już się tworzy, więc może w niedzielę po południu uda mi się wrzucić. Strasznie często wrzucam te części, chyba muszę zwolnić :D W tym rozdziale wkracza Lira ( Weronika), która jest kobietą Mesuta na Mężu (funpage 'Mój mąż będzie piłkarzem') jak tez w opowiadaniu. Właśnie od niej zaczynam wkręcać dziewczyny ze strony do opowiadania więc kochane, mam nadzieję, że będziecie zadowolone :) Kolejny rozdział jak już mówiłam jest w toku, więc życzę miłego czytania i do kolejnego. <3
PROSZĘ O KOMENTARZE, ŻEBYM WIEDZIAŁA KTO CZYTA I DLA KOGO PISZĘ!
DZIĘKUJĘ! :3
DZIĘKUJĘ! :3
_____________________________________________________________________________
Czwartek. Dzień w którym zaczyna się nowe życie Julii.
Hiszpania. Madryt. Nowy rozdział jej życia. Wiele się zmieniło. Zapomina już o
byłym chłopaku, nie chce go pamiętać. Nie po tym co zrobił. Teraz zaczyna nowe
życie z dala od dawnych znajomych i miejsc, które wywołują wspomnienia.
Jestem w mieście, które jest jednym z najważniejszym dla
mnie. Mieście Królewskim. Mieście, które było marzeniem. Największym. Teraz
staje się to rzeczywistością. Moje życie zmieniło się o 180 stopni i wydaje mi
się, że na lepsze. Jestem na dobrej drodze do ułożenia sobie wspaniałego życia.
Wsiadłam w taksówkę i podałam kierowcy karteczkę z adresem. Sama nie
wiedziałam, gdzie mieszkam. Wiedziałam tylko tyle, że to numer mieszkania to
96. W końcu dotarliśmy na miejsce. Podziękowałam i zabrałam bagaże na 4 piętro.
Dobrze, że winda działała, bo po schodach było by ciężko.
Weszłam do mieszkania. Było nowoczesne i piękne. Kuchnia z jadalnią, salon, łazienka i
spialnia. Wszystko beżowo- brązowe. Zakochałam się t w tym miejscu. Było takie cudowne.
Weszłam do salonu. Na stoliku w salonie leżał list:
„ Bienvenido en Madrid!
Mam nadzieję, że spodoba Ci się tutaj i będziesz szczęśliwa.
Wpadnę wieczorem!
Mesut”
Mam nadzieję, że spodoba Ci się tutaj i będziesz szczęśliwa.
Wpadnę wieczorem!
Mesut”
Miły był. Od samego początku naszej znajomości potrafimy się
dogadać. Może to dziwne, bo w sumie znamy się nie cały miesiąc, jednak wiem że
jemu mogę zaufać. Poza tym strasznie szybko przywiązuję się do ludzi. Dziękowałam
Bogu za to, że wszystko tak się potoczyło. Jestem w mieście, które jest jednym
z najważniejszym dla mnie. Mieście Królewskim. Mieście, które było marzeniem.
Największym. Teraz staje się to rzeczywistością. Moje życie zmieniło się o 180
stopni i wydaje mi się, że na lepsze. Jestem na dobrej drodze do ułożenia sobie
wspaniałego życia.
Wciągnęłam resztę moich rzeczy do mieszkania i zaczęłam je
wyjmować. W końcu trzeba się rozpakować, a dziś i tak nic innego nie zrobię.
Zabrałam tylko te najważniejsze rzeczy, jednak były to 3 walizki i torba. W
końcu kobiety tak mają. Dużo tego, no ale wszystko potrzebne albo może się
przydać. Rozkładanie się zajęło mi coś koło trzech godzin. Kiedy skończyłam
była już 20. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Mesut.
Przyjechał ze swoją kochaną Lirą. Cieszyłam się, że w końcu mogłam ją poznać.
Tyle o niej mówił. Była strasznie miła, otwarta i ogólnie niesamowita. Widać
było po nich, że nie jest to jakiś taki chwilowy związek. Czułam, że to silny
wiązek, którego nie zniszczy byle co, że nie stanie się nic z tego co u mnie.
Siedzieliśmy sobie w salonie i rozmawialiśmy. W pewnym momencie pogrążyłam się
w myśleniu. Dobrze, że byli szczęśliwi. To było ważne. Jednak czułam się
dziwnie. Niedawno miałam to samo, a jednak uczucie okazało się złudne. Ale niestety
wspomnienia zostają. Chciałam znów czuć się ważna, komuś potrzebna. Niestety.
Teraz po całym zajściu z Mario nie miałam najmniejszej ochoty w cokolwiek się
angażować, szczególnie emocjonalnie. Przynajmniej w najbliższym czasie. Nagle
Mesut wyrwał mnie
z toku myśli:
z toku myśli:
- Julia, Ty słuchasz czy nie?
- Przepraszam, zamyśliłam się. Jesteście tacy kochani i szczęśliwi, że aż Wam zazdroszczę.- powiedziałam, delikatnie się uśmiechając.
- Ale nie masz przecież czego zazdrościć. Jestem pewna, że znajdziesz tego jedynego i to niedługo. I tutaj. – powiedziała Lira.
- Zapomniałbym o niespodziance. Jutro o 13 mamy trening i chcę żebyś przyszła z Lirką. Poznasz chłopaków, może coś się dowiesz od nich samych. Wiem, że bardzo chciałaś ich spotkać, a skoro mogę spełnić twoje marzenie, to czemu nie. – powiedział Mesut wyraźnie zadowolony.
- No co Ty? Nie. Serio? Nie wierzę. O mamo. – nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaskoczył mnie straszliwie. Przytuliłam go. – Dziękuję.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Jesteście tacy kochani i szczęśliwi, że aż Wam zazdroszczę.- powiedziałam, delikatnie się uśmiechając.
- Ale nie masz przecież czego zazdrościć. Jestem pewna, że znajdziesz tego jedynego i to niedługo. I tutaj. – powiedziała Lira.
- Zapomniałbym o niespodziance. Jutro o 13 mamy trening i chcę żebyś przyszła z Lirką. Poznasz chłopaków, może coś się dowiesz od nich samych. Wiem, że bardzo chciałaś ich spotkać, a skoro mogę spełnić twoje marzenie, to czemu nie. – powiedział Mesut wyraźnie zadowolony.
- No co Ty? Nie. Serio? Nie wierzę. O mamo. – nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaskoczył mnie straszliwie. Przytuliłam go. – Dziękuję.
Wyszli ode mnie coś koło 22. Umówiłam się z Lirą na 12 u
mnie, bo ja nie mam pojęcia jak poruszać się po Madrycie. W końcu jestem tu
pierwszy dzień. Gdy już zostałam sama postanowiłam, że pójdę się wykąpać. Gdy
już wyszłam z łazienki, zrobiłam cos do jedzenia i sprawdziłam facebooka. Nic
ciekawego. Popisałam chwilę ze znajomymi i poszłam się położyć. Jednak mimo
ogromnego zmęczenia moją głowę zaprzątały przeróżne myśli. Trening Realu
Madryt. Ja jako jedyna obca osoba. A co jeśli będę sztuczna? Jeśli mnie nie
polubią? Nie wiem. Boję się. Jednak to moje marzenie i mimo wszystko spełnię je, skoro mam szansę.
Poradzę sobie. Muszę.
piątek, 5 kwietnia 2013
Czwarta.
Ludzie napisałam czwóreczkę.
Jednak najlepsze opowiadania powstają w szkole. To jest w moim przypadku pewne. Dzięki Blani mam ochotę już pisać o 'konkretach' ale mi się nie da teraz tego wkręcić i muszę czekać. ale nic. :c
Jednak najlepsze opowiadania powstają w szkole. To jest w moim przypadku pewne. Dzięki Blani mam ochotę już pisać o 'konkretach' ale mi się nie da teraz tego wkręcić i muszę czekać. ale nic. :c
Mam nadzieję, że się spodoba :3
JEŚLI PRZECZYTACIE- SKOMENTUJCIE. CHCĘ WIEDZIEĆ DLA KOGO PISZĘ. <3
MIŁEGO CZYTANIA :)
_________________________________________________________
Idąc do domu chłopaka nie wiedziałam co się dzieje. Nic mi
nie powiedział, gdy rozmawialiśmy. Wchodząc przez furtkę denerwowałam się.
Kiedy szłam ścieżką do drzwi wejściowych Mario wyszedł z domu i idąc w moją
stronę uśmiechnął.
- Cześć piękna- powiedział przytulając mnie.
- No hej, co się stało? Nawet nie wiesz jak wystraszyłam się tym twoim telefonem. Weź mi powiedz, bo nie wytrzymam.
- Uspokój się mała. Zaraz się dowiesz. Pomału- powiedział chłopak i łapiąc mnie za rękę zaprowadził do domu.
- Cześć piękna- powiedział przytulając mnie.
- No hej, co się stało? Nawet nie wiesz jak wystraszyłam się tym twoim telefonem. Weź mi powiedz, bo nie wytrzymam.
- Uspokój się mała. Zaraz się dowiesz. Pomału- powiedział chłopak i łapiąc mnie za rękę zaprowadził do domu.
Wchodząc do salonu przeżyłam szok. Było tam pełno ludzi,
dekoracji i wszyscy śpiewali sto lat. To było niesamowite uczucie. Miałam łzy w
oczach, i były to łzy szczęścia.
- Jejku, dziękuję Wam. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na tak wspaniałą niespodziankę. Dziękuję.
A Tobie najbardziej, bo czułam jakiś podstęp w tym wszystkim- powiedziałam odwracając się do Mario.
- No jak zawsze. Ty musisz wszystko czuć. Wszystkiego najlepszego skarbie- powiedział składając na moich ustach namiętny pocałunek.
- Jejku, dziękuję Wam. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na tak wspaniałą niespodziankę. Dziękuję.
A Tobie najbardziej, bo czułam jakiś podstęp w tym wszystkim- powiedziałam odwracając się do Mario.
- No jak zawsze. Ty musisz wszystko czuć. Wszystkiego najlepszego skarbie- powiedział składając na moich ustach namiętny pocałunek.
Impreza trwała już 2 godzinę. W tym czasie poznałam wielu
nowych ludzi, znajomych Mario z klubu i reprezentacji, których zaprosił wiedząc
jak są dla mnie ważni. Nie zapomniał też, że moją miłością zaraz po Los
Galacticos jest Bayern i chłopaków z tego klubu również nie zabrakło. Poznałam
Manuela Neuera, Bastiana Schweinsteigera ( przyszedł oczywiście z Lucasem, co
wcale mnie nie zdziwiło- wręcz przeciwnie), Jerome Boatenga, Mario Gomeza i Thomas
Mullera. Chłopaki przynieśli mi ogromnego miśka- maskotkę klubową w koszulce
Bayernu. Myślałam, że umrę ze szczęścia. Wyściskałam ich wszystkich, sama nie
wierząc w to, co się dzieje. Jedno moich
marzeń właśnie się spełnia i to w moje urodziny. Ledwo skończyłam rozmawiać z
chłopakami, chciałam pójść do Mario, przeszłam dwa kroki i wpadłam na Mesuta
Oezila. W tym momencie przeżyłam szok. Zawodnik mojego ukochanego klubu na
moich urodzinach. No nie wierzę w to.
- Wszystkiego najlepszego – powiedział ze swoim wspaniałym uśmiechem.
- Dz-dz-dziękuję Ci bardzo, ei nie wiem co powiedzieć. – jąkałam się rozmawiając z nim- nie wierzę, że jest tu ktoś z Madrytu i jeszcze z nim rozmawiam, o mamo.
- Jula, spokojnie. Przecież to nic nadzwyczajnego. Nie jestem przecież inny niż Ty.
- Madryt. Real Madryt. Czy ty już tego nie pamiętasz?- spytałam zdenerwowana
- Wiem, wiem o co ci chodzi. Ale to nie jest nic takiego przecież, klub jak klub, tylko że jeden z najlepszych- zaśmiał się Mes.
- Najlepszy. Jeeeju, ale mam dużo pytań..
- No to pytaj- uśmiechnął się Oezil.
- Wszystkiego najlepszego – powiedział ze swoim wspaniałym uśmiechem.
- Dz-dz-dziękuję Ci bardzo, ei nie wiem co powiedzieć. – jąkałam się rozmawiając z nim- nie wierzę, że jest tu ktoś z Madrytu i jeszcze z nim rozmawiam, o mamo.
- Jula, spokojnie. Przecież to nic nadzwyczajnego. Nie jestem przecież inny niż Ty.
- Madryt. Real Madryt. Czy ty już tego nie pamiętasz?- spytałam zdenerwowana
- Wiem, wiem o co ci chodzi. Ale to nie jest nic takiego przecież, klub jak klub, tylko że jeden z najlepszych- zaśmiał się Mes.
- Najlepszy. Jeeeju, ale mam dużo pytań..
- No to pytaj- uśmiechnął się Oezil.
Siedziałam z Mesutem w kuchni, rozmawialiśmy o klubie,
relacjach, zawodnikach – wypytałam o wszystko od Ikera i Ramosa do rezerw i
Castilli. Musiałam to wiedzieć. Bardzo fajnie nam się rozmawiało. Później
zeszliśmy na tematy bardziej prywatne. Mes opowiedział mi o swojej wybrance.
Miała na imię Lira, i z jego opowieści można było wywnioskować jak bardzo się
kochają. Bardzo cieszyłam się tego
faktu. Chciałam szczęścia każdego ‘naszego’ zawodnika. Sama wtedy byłam bardzo
zadowolona. Później ja opowiedziałam mu o przeprowadzce i o tym jak poznaliśmy
się z Mario. Czułam, że mogę mu zaufać. Kiedy skończyłam mówić o mnie i moim
facecie spojrzałam na telefon. Był tam nieodczytany sms od Mario:
‘Kocie, przyjdź na górę. Mam coś dla Ciebie ;*’
‘Kocie, przyjdź na górę. Mam coś dla Ciebie ;*’
Przeprosiłam Mesuta, który zrozumiał o co chodzi i tylko się
zaśmiał. Był strasznie kochany. Idąc na górę, spodziewałam się wielu rzeczy ale
na pewno nie tego co zastałam. Zastanawiałam się gdzie może być Mario i doszłam
do wniosku, że pewnie w sypialni. Otwarłam drzwi i przeżyłam szok. W pokoju mój
facet zabawiał się z dziewczyną, która pomagała mu zorganizować moje przyjęcie i
najwyraźniej nie widział w tym nic złego. Nagle mój wzrok spotkał się z jego
wzrokiem i sparaliżowało mnie. Jednak jemu to najwyraźniej nie przeszkadzało. Nie
wiedziałam co czuję. Kochałam go i jednocześnie nienawidziłam. Uciekłam stamtąd
i płacząc zbiegłam po schodach. Znów wpadłam Na Mesa.
- Julia, coś się stało?
- Nic. Nie ważne. Zostawcie mnie wszyscy w świętym spokoju- krzyczałam przez łzy i wybiegłam z domu Goetzego.
- Julia, coś się stało?
- Nic. Nie ważne. Zostawcie mnie wszyscy w świętym spokoju- krzyczałam przez łzy i wybiegłam z domu Goetzego.
Chciałam być teraz sama. Bałam się z kimkolwiek rozmawiać.
Czułam się zdradzona, oszukana. Po chwili byłam już pod moim mieszkaniem. Z
trudem otworzyłam drzwi wejściowe. Byłam roztrzęsiona, nie wiedziałam co się ze
mną dzieje i co mam robić. Zdjęłam buty i z płaczem rzuciłam się na łóżko. Nie
miałam zamiaru robić nic. Chciałam tylko płakać. W pewnym momencie zadzwonił
domofon. Nie otwierałam. Nie chciałam widzieć nikogo. Jednak niespodziewany
gość nie dawał za wygraną. Po 3 minutach ciągłego dzwonienia podeszłam do drzwi
zdenerwowana i otwarłam je.|
- Spokoju nie można mieć?
- Teraz nie. Mogę wejść?- spytał Mesut, którego nigdy nie spodziewała bym się tutaj.
-No… wejdź, proszę.- powiedziałam zamykając za nim drzwi.- O co chodzi?
- Julka, to ja powinienem spytać. Dobra, może to nie jest moja sprawa i możesz nie odpowiadać. Ale widzę, że coś jest nie tak. Martwię się rozumiesz?
- Matko, nikt nigdy nie zrobił czegoś takiego jak Ty. - powiedziałam siadając na kanapie- Nikt nie przyszedł mówiąc, że się martwi. Nawet ON. Naprawdę poczułam się jak coś warty człowiek. Dziękuję.
- Nie masz za co dziękować. Poznałem Cię niedawno, a Ty zaufałaś mi i opowiedziałaś bardzo dużo. I z tych opowieści wnioskuję, że jesteś bardzo silną osobą. Jednak kiedy zeszłaś w takim stanie z góry widziałem, że coś się stało. Coś co naprawdę Cię poruszyło i na czym Ci zależało. A kiedy już prawie zabiłaś mnie swoim krzykiem i uciekłaś, byłem tego pewien. Dlatego dowiedziałem się gdzie mieszkasz i przyjechałem, żebyś nie zrobiła nic głupiego.- powiedział siadając obok mnie i obejmując ramieniem.
- Mes, nie wiesz jakie to jest miłe dla mnie. W końcu ktoś się mną naprawdę zainteresował. Normalnie nie reaguję w ten sposób ale to co dziś się stało przeszło samo siebie… - zaczęłam opowiadać mu co stało się na górze a z moich oczu znów popłynęły łzy.
- Spokoju nie można mieć?
- Teraz nie. Mogę wejść?- spytał Mesut, którego nigdy nie spodziewała bym się tutaj.
-No… wejdź, proszę.- powiedziałam zamykając za nim drzwi.- O co chodzi?
- Julka, to ja powinienem spytać. Dobra, może to nie jest moja sprawa i możesz nie odpowiadać. Ale widzę, że coś jest nie tak. Martwię się rozumiesz?
- Matko, nikt nigdy nie zrobił czegoś takiego jak Ty. - powiedziałam siadając na kanapie- Nikt nie przyszedł mówiąc, że się martwi. Nawet ON. Naprawdę poczułam się jak coś warty człowiek. Dziękuję.
- Nie masz za co dziękować. Poznałem Cię niedawno, a Ty zaufałaś mi i opowiedziałaś bardzo dużo. I z tych opowieści wnioskuję, że jesteś bardzo silną osobą. Jednak kiedy zeszłaś w takim stanie z góry widziałem, że coś się stało. Coś co naprawdę Cię poruszyło i na czym Ci zależało. A kiedy już prawie zabiłaś mnie swoim krzykiem i uciekłaś, byłem tego pewien. Dlatego dowiedziałem się gdzie mieszkasz i przyjechałem, żebyś nie zrobiła nic głupiego.- powiedział siadając obok mnie i obejmując ramieniem.
- Mes, nie wiesz jakie to jest miłe dla mnie. W końcu ktoś się mną naprawdę zainteresował. Normalnie nie reaguję w ten sposób ale to co dziś się stało przeszło samo siebie… - zaczęłam opowiadać mu co stało się na górze a z moich oczu znów popłynęły łzy.
Po jakimś czasie, gdy skończyłam moją historię Mesut
powiedział, że Mario nie pojawił się na dole od czasu mojej ucieczki. W tym
momencie zrozumiałam, że to koniec naszego związku. Nie ma sensu tego ciągnąć,
skoro on niczego do mnie nie czuje. Dodatkowo te jego ‘wakacje’ na które
pojechał też okazały się przyjemne, oczywiście dla niego. Dowiedziałam się tego
od Marco, który wiedział, że powinien mi powiedzieć. To tylko utwierdziło mnie
w tym przekonaniu. Po tych rozmowach doszłam do wniosku, że wyjeżdżam. Jadę do
Madrytu. Zawsze chciałam tam mieszkać a teraz znam Mesuta i może będzie
łatwiej, niż gdybym była sama. Muszę zapomnieć o tym co było. O Dortmundzie,
który znienawidziłam jeszcze bardziej. O Mario i o tym co nas łączyło.
poniedziałek, 25 marca 2013
Trzecia.
Trójka powinna być dłuższa, ale nie mam dziś głowy, żeby myśleć a chcę dodać to, co wymyśliłam. Dziękuję Martynie za pomysły, za to, że ciągle mnie męczy o kolejne części, pomaga w pisaniu narażając nasze życie na polskim, poddaje pomysły, wymyśla ze mną historie idąc do szkoły albo domu. Kocham Cię. <3
Przepraszam Lirę za to, że nie ma Mesuta w tej części, ale mam dla niego specjalną rolę i obiecuję, że w 4 będzie. ;*
Może tą częścią uda mi się Was zaciekawić, mam taką nadzieję. Miłego czytania :3
PROSZĘ O KOMENTARZE, ŻEBYM WIEDZIAŁA DLA KOGO PISZĘ ;)
DZIĘKUJĘ. <3
_________________________
8 maj. Jutro urodziny Julii. Od tygodnia Mario stara się przygotować dla niej przyjęcie. Z jednej strony niespodzianka urodzinowa. Z drugiej pewna forma przeprosin za jego długą nieobecność, z powodu wakacji piłkarskich i za to, że ich kontakt pogorszył się. Mario nie wiedział czy czuje to co wcześniej, ale Julia była dla niego ważna. Nie chciał jej ranić. Starał się. Odkąd współpracuje z dziewczyną od organizacji imprez coraz więcej myśli. O Julii. O swoich uczuciach. O NICH.
(z perspektywy Mario)
Pojechałem do biura Marty by dopracować szczegóły imprezy. Denerwowałem się. Chciałem aby wszystko wyszło jak najlepiej. Impreza już jutro, a my nie mamy prawie niczego. Przeraża mnie to. Ale w końcu jestem facetem, nie poddam się i będzie idealnie, wierzę w to. Właśnie wchodziłem do firmy, która pomagała mi z imprezą, kiedy dostałem SMS od Julki:
”Cześć misiek ;* Dzisiaj piątek, a ja mam już wymyślony pewien plan? Co ty na to? KC. <3”
Czytając wiadomość uśmiechnąłem się. Była taka słodka, nawet gdy jej nie widziałem. Zawsze wiedziała co na mnie działa i kiedy napisać. Odpisałem jej, że oddaję się w jej ręce i czekam na wieczór, po czym schowałem telefon do kieszeni. 5 minut później byłem już w gabinecie Marty, która przedstawiła mi co przygotowała. Przez te 3 dni przygotowała plan przyjęcia i dekoracje, rozesłała zaproszenia do znajomych z listy gości, którą przygotowałem wcześniej i zrobiła wszystko co było potrzebne. Odetchnąłem z ulgą, teraz tylko musimy trzymać kciuki, żeby wszystko wypaliło. Dałem Marcie klucze do mieszkania, bo nie wiedziałem kiedy chcą zacząć, a po drugie najprawdopodobniej dziś zostaję u Julii. Zacząłem się zbierać. Wtedy Marta podeszła do mnie i stojąc nade mną chwyciła moje ramię. Powiedziała:
- Mam nadzieję, że wszystko się uda. Że cały efekt spodoba Ci się. To chyba jeden z moich lepszych projektów i też się boję. Ale dobrze, że zgłosiłeś się do nas. Cieszę się, że poznałam Ciebie. – i uśmiechnęła się.
- Ja również, i mam taką samą nadzieję. Wszystko dla młodej, muszę jej wynagrodzić wszystko co się działo. – oparłem głowę o talię dziewczyny- Strasznie to trudne. Ale miłe. Miłość jest dziwna. Ale nie przyszedłem tu gadać.- podniosłem się z krzesła i stanąłem obok Marty- Dziękuje Ci za to co zrobiłaś. Jesteś nieoceniona. Chcę, żebyś przyszła na imprezę. W końcu to też twoja zasługa. Poznasz Julkę, na pewno się polubicie. To co, przyjdziesz?
- No jasne. Bardzo się cieszę, z tego zaproszenia- uśmiechnęła się dziewczyna.
- To bardzo dobrze. Dobra ja lecę, bo na pewno masz jeszcze dużo pracy. No to do jutra- przytuliłem dziewczynę, pocałowałem w policzek i wyszedłem z budynku.
Była 13. Julka kończyła szkołę za 20 minut. Postanowiłem po nią pojechać. 10 minut później byłem już na miejscu.
(perspektywa Julii)
Historia to zło. Szczególnie rozszerzona. Ale sama wybierałam profil, przeżyję. Zostało 10 minut do najlepszego weekendu życia. W szkole piszą matury więc mamy ponad 2 tygodnie wolnego. Jeszcze jutro moje urodziny. Chcę, żeby ten czas był niezapomniany i cudowny. DZWONEK. W końcu weekend. Teraz kawiarnia z dziewczynami, ploteczki i takie tam. Później wrócę do domu, ogarnę coś, bo mamy jak zwykle w weekend nie ma, przygotuję się i możemy wyruszać w miasto z Mario. Wyszłam z klasy i w grupie ruszyłyśmy w stronę drzwi. Wyszłyśmy ze szkoły, a za bramą zobaczyłam Mario. Zdziwiło mnie to bo miałam inne plany na południe. Ale ucieszyłam się gdy go zobaczyłam. Dziewczyny doszły to bramy wolniej a ja podeszłam szybko do mojego faceta. On złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował. Czemu tak bardzo kocham te pocałunki? Może z powodu szczęścia jakie wtedy czuję. Radość i bezpieczeństwo. Po chwili chłopak cofnął się, obrócił mnie, pociągnął na siebie i objął. Tak stojąc i opierając się o samochód czekaliśmy na dziewczyny, właśnie podchodzące do nas. Chłopak odezwał się jako pierwszy.
- Cześć dziewczyny. Co tam, macie jakieś plany w których właśnie wam przeszkodziłem?
- Nie no nie przeszkodziłeś- zaśmiała się Ola
- Miałyśmy iść do kawiarni posiedzieć- powiedziała Monika
- Ale wiesz, jeśli chcesz to możesz iść z nami- zaproponowała Aga
- No w sumie, mogę- powiedział Mario i zaprosił dziewczyny do samochodu. Fakt, było nas 6 ale to tylko 2 ulice dalej więc dziewczyny ścisnęły się z tyłu i pojechaliśmy. Gdy weszliśmy do pomieszczenia, zajęliśmy duży stolik i dostaliśmy menu. Poszłam z Anką do łazienki, ogarnąć trochę siebie, a Mario został z dziewczynami. Gdy wróciłyśmy zamówienia były już na stoliku. Mario zamówił moją ukochaną szarlotkę i smoothy dla mnie, tak jak kocham. Znał mnie lepiej niż myślałam. Niestety poszedł, mówiąc że ma dużo do załatwienia. Potem dziewczyny zaczęły gadać o chłopakach w naszej szkole. Fakt jest kilku bardzo ciekawych. Można by było się brać. Ale teraz nikogo nie szukam. Jestem szczęśliwa.
(…)
Cały wieczór udał się. Mario przyszedł, poszliśmy do kina na jakąś komedię romantyczną, ale filmu prawie w ogóle nie obejrzałam przez niego, potem pojechaliśmy do mnie i tak siedzimy. Na kanapie z jedzeniem i piciem i włączonym meczem. Z nim mogę tak leżeć całe życie.
(…)
Obudziłam się rano, Maria nie było. Zdziwiłam się, poszłam do łazienki no i znalazłam zgubę. Jak zawsze musi wyglądać idealnie. Aż sama się boję, bo nie wyglądam ani trochę tak wspaniale. Ale on nadrabia, za wszystkich. Uśmiechnęłam się stojąc w drzwiach, gdy się obrócił.
- Dzień dobry mała, wyspana?
- Z Tobą zawsze się wysypiam, nawet jeśli śpię krótko- odparłam i przytuliłam się do niego.
- Bardzo się cieszę. Idę do piekarni, chcesz coś?
- Zrób mi niespodziankę, sam wybierz coś dobrego.
- Okejeczka, będę za 30 minut słońce- powiedział i wyszedł z mieszkania.
Poszłam się wykąpać, w końcu dziś urodziny, muszę jakoś wyglądać. Ogarnęłam włosy, twarz i siebie ogólnie, poszłam do pokoju, wybrałam jedną z moich ulubionych sukienek i założyłam beżowe baleriny. Na polu było ciepło, wiedziałam o tym. Spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy, by była gotowa do zabrania. Potem poszłam do salonu, posprzątałam go i usiadłam na kanapie włączając telewizor. Akurat był jakiś magazyn sportowy więc zostawiłam i nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się po jakichś 3 godzinach, po czym poszłam do kuchni zrobić kawę. Była już 18. Trochę dnia mi uciekło. Tylko zastanawia mnie jedna rzecz, a mianowicie gdzie Mario? Na pewno gdzieś się zasiedział, ale mógł chociaż napisać SMS. On jest taki roztrzepany, że nawet nie wiem czy pamięta, że ma telefon. Wariat. W tym momencie odezwał się mój telefon. To był on. Szybko odebrałam.
- No gdzie Ty jesteś? Martwiłam się.
- Możesz przyjść do mnie? Muszę Ci coś pokazać.
- Jezu, stało się coś? Będę za minutę. – rozłączyłam się, szybko wzięłam torbę, zamknęłam mieszkanie i poszłam do Mario. Na szczęście mieszkał 2 ulice ode mnie, więc szybko się tam dostałam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)