piątek, 27 grudnia 2013

Ósma.

Cześć, witam!
Milion lat mnie tu nie było, wiem, ale tak wyszło, nie mogłam skończyć tej części jakoś ale w końcu mi się udało. Mam nadzieję, że będę dalej pisać, nie wiem ile i jak często ale będę. Zaczęła się szkoła więc może natchnienie wróci.. :D A teraz zapraszam na tą ósemkę i mam nadzieję, że się spodoba i proszę o KOMENTARZE PO PRZECZYTANIU <3
____________________________________________________________________

Minęły  dwa miesiące mieszkania w Madrycie. Udało mi się znaleźć pracę. I to w klubie. Tak bardzo kocham być psychologiem. Wiedziałam, że zawsze coś w tym było a teraz jestem pewna. I chyba sprawdzam się w tej roli. No i ciągle byłam w klubie. To było bardzo motywujące.  Nawet gdy dni były podobne to zawsze coś się zmieniało. Nowy problem, nowy pomysł. Coś się działo. W końcu to Real. 
Pracując w klubie bardzo zżyłam się z wieloma osobami, w tym zawodnikami. Między innymi
z Adanem, Albeloą, Ramosem, Ikerem. Z Mesutem mieliśmy nadal bardzo dobry kontakt. Jednak najlepszy kontakt miałam z Callejonem. Odkąd Jose był u mnie pierwszy raz zaczęliśmy często rozmawiać, widywać się. Z czasem stał się dla mnie kimś na wzór  brata. Kiedy miałam problem przyjeżdżał do mnie, rozmawialiśmy, zawsze poprawiał mi humor. Działało to też w drugą stronę. Starałam się być dla niego najlepszą przyjaciółką. Kiedy tylko czułam, że coś jest nie tak jechałam do niego, dowiadywałam się o co chodzi, pocieszałam. Wiedziałam, że jestem mu potrzebna i on mi. To było ważne dla mnie i nie chciałam by coś się zmieniało. Poznał mnie z Adanem, z którym miałam podobne relacje. Często wychodziliśmy na jakiś obiad czy coś, tylko po to by pogadać, pośmiać się z siebie. Tworzyliśmy w ten sposób ‘świętą trójkę’, w której każdy czuł się dobrze. Czułam, że jesteśmy jak rodzeństwo. Że każdy potrzebuje każdego. Często w weekendy spotykaliśmy się by pograć w jakieś gry, obejrzeć film, ugotować coś razem czy po prostu posiedzieć i pogadać. Każdy moment z nimi był niezapomniany i niepowtarzalny. Czułam się przy nich bezpieczna i byłam sobą. I oni tak samo. Byliśmy zadowoleni z tego, że jest jak jest.
Była deszczowa sobota. Z Jose i Antonio postanowiliśmy zrobić sobie dziś wieczór filmowy u Adana. Koło godziny 17 zaczęłam się szykować do wyjścia.  Wzięłam prysznic, założyłam czarne rurki i beżową koszulę. Włożyłam buty i płaszcz i zabierając torbę z jedzeniem wyszłam z domu. Antonio nie mieszkał daleko, dlatego poszłam pieszo. Punkt 19 byłam pod drzwiami.
-Jak zwykle punktualna. Cześć Jula – powiedział przytulając mnie w drzwiach
- Taka już jestem. Jose jeszcze nie ma? No w sumie nic dziwnego.- powiedziałam i obydwoje zaczęliśmy się śmiać. W czasie kiedy byliśmy we dwójkę przygotowaliśmy całe jedzenie, napoje i ja zabrałam się za przeglądanie pokaźniej kolekcji filmów. Wybrałam trzy. Na początek 2 horrory, a później jakaś komedia. Po 20 przyszedł spóźniony Jose.
- O, słyszę, że pan perfekcyjne włosy przyszedł- krzyknęłam śmiejąc się z salonu słysząc głos Jose witającego się z Adanem.
- Pani wszystko widzę i słyszę, cześć. – powiedział podchodząc do mnie i dając mi buziaka w policzek.
- Jak dziś się wytłumaczysz? Lakier się skończył? – powiedziałam i z Adanem zaczęliśmy się śmiać.
- No bardzo śmieszne…
- Głupku wiesz, że żartuje – powiedziałam uderzając go lekko w brzuch i uśmiechając się.
- Dobra wiem, udawałem hehe- powiedział popychając mnie na fotel
- Co za człowiek.. – odparłam lekko wkurzona. Jednak zawsze kiedy tak się ‘kłóciliśmy’ to czułam taką radość. Wiedziałam, że żadne z nas nie traktuje tego poważnie i to było fajne. Czułam, że jesteśmy niesamowicie podobni i cieszyło mnie to.
- Dobra, co z tymi filmami? – spytał Antonio wchodząc do salonu
- Możemy zacząć – powiedziałam wstając z fotela i siadając na środku kanapy. Po prawej stronie siedział Jose, a po lewej Antonio. Nasza trójka, kanapa, koc i film plus jedzenie to nasz plan na dobry wieczór. Szczególnie tak deszczowy jak dziś. Oglądając z nimi horrory, nie bałam się filmu. Bardziej bałam się, że któryś z nich nagle na mnie wskoczy, bo po nich można się spodziewać wszystkiego. Jak z dziećmi. Po obejrzeniu dwóch horrorów nadszedł czas na komedię. Tak jak wtedy, nie śmiałam się chyba nigdy. Z nimi mogłabym siedzieć całe życie i nigdy bym się nie nudziła. Kiedy skończył się film chłopaki postanowili włączyć jeszcze jeden, tym razem oni wybierali. Padło na jakiś wojenny film. Po 15 minutach, położyłam się na chłopakach, bo już nie mogłam wysiedzieć.  Po chwili zasnęłam.
Rano obudziłam się na kanapie leżąc na kolanach Jose. On też jeszcze spał z głową na moim brzuchu. Słodko wyglądał śpiąc. Taki mały chłopiec. Nawet szkoda mi było się ruszyć, żeby go nie obudzić. Nagle za kanapą pojawił się Adan i oparł się o nią.
- Dzień dobry mała.- powiedział z uśmiechem.
- Cześć, długo sobie śpimy? – uśmiechnęłam się lekko
- Troszkę. Jest jedenasta. Jak na to, że zasnęłaś o trzeciej to i tak jest dobrze.
- A wy długo siedzieliście jeszcze?
- Zasnęliśmy przed końcem filmu. A tak w ogóle to chyba macie za wygodnie – powiedział i zaczął się cicho śmiać.
- Masz szczęście, że ten człowiek na mnie śpi i nie chce go budzić, bo byś oberwał.
 Adan wysłał mi buziaka po czym usiadł na fotelu obok mnie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Po jakichś 40 minutach Jose się obudził. Uśmiechnęłam się do niego a on się podniósł.
- Wstał w końcu- zaśmiał się Antonio
- Jak się pilnuje innych to tak jest- powiedział Chudy
-Nikogo nie musiałeś pilnować, chyba, że tej małej- wskazał na mnie
- Nie jestem mała. – Rzuciłam w Adana poduszką po czym wstałam i poszłam do łazienki.  Po 10 minutach wróciłam do pokoju- co chcecie na śniadanie?
- Ciebie- odparli razem i zaczęli się śmiać.
- No to fajnie macie, wygląda na to, że głodujecie- uśmiechnęłam się ubierając bluzę.-  Ja idę gdzieś na jakieś normalne jedzenie. Idziecie? – spytałam.
- No samej Cię nie puścimy, przynajmniej ja- powiedział Jose.
Poszliśmy do małej restauracji niedaleko, zamówiliśmy jedzenie i usiedliśmy przy wolnym stoliku. Jak zawsze rozmawialiśmy o głupotach. Tak posiedzieliśmy razem do 13. Antonio poszedł, bo miał spotkać się ze swoją dziewczyną, a Jose zaproponował, że mnie odprowadzi. Ale nie miałam ochoty iść już do domu, więc poszliśmy przejść się po parku.
- Dobry wieczór był wczoraj - powiedziałam idąc krawężnikiem.
- No, mi też się podobało. Jak zawsze z Wami- uśmiechnął się.
- Słodki Jose powraca – zaczęłam się śmiać, i wtedy Jose chciał mnie złapać więc zaczęłam uciekać. Biegłam tak pół parku i nagle potknęłam się spadając na chodnik.
- Julia nic Ci nie jest? – zapytał Jose podbiegając do mnie.
- Nie, boli mnie tylko ‘miękki tyłek’, durniu – powiedziałam i łapiąc go za rękę podniosłam się z ziemi.
- Durniu? Dzięki, miło.
- To za wczoraj. – odpowiedziałam i odwróciłam się , by pójść dalej.
- Aha, to tak się bawimy - powiedział łapiąc mnie w talii i podnosząc do góry.
- Co Ty robisz? –  krzyknęłam i próbowałam się wydostać, jednak bez skutku. Byliśmy prawie pod moim mieszkaniem. Jose wyniósł mnie na górę, pod same drzwi.
- Odprowadzam pokrakę do domu, żeby nic jej się nie stało. – zaczął się śmiać
- Kretyn, wchodzisz?- powiedziałam otwierając drzwi
- Nie będę Ci dzisiaj już przeszkadzał, idę do siebie- powiedział przytulając mnie dość mocno.
- Dobra, ale nie musisz mnie dusić – mówiłam, próbując go troszkę odsunąć
- I tak wiem, że to lubisz, nie udawaj- zaśmiał się Chudy puszczając mnie
- Nie denerwuj mnie. Widzimy się jutro?
- Jestem cały dzień u siebie, więc czekam – odpowiedział po czym dał mi buziaka w policzek – Cześć mała!
- No na razie głupolu – powiedziałam i weszłam do mieszkania.
Było mi troszkę smutno, że Jose nie został. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Czułam radość i spokój kiedy był obok. Ale miał swoje życie, też chciał odpocząć. Rozumiałam go ponieważ sama byłam potwornie zmęczona. Wzięłam prysznic po czym zjadłam coś i poszłam spać. Czekałam na kolejny dzień spędzony z Chudym.

3 komentarze:

  1. tag bardzo dobre<3 :3 /rox

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze cudnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. pisz szybciej następny, przecież ja tu umrę, jak się nie dowiem co dalej!!!
    Olciaa

    OdpowiedzUsuń