NOWY, NOWY, NOWY. :D
No, w końcu nowy, może nie jakiś super, ale nie jest żle. Tu pojawia się Blania ( kocham i nie śmiej się bo jesteś miłym człowiekiem, heheh :D). Tu też pojawia się Jose, który n pewno coś da temu opowiadaniu. Nie wiem kiedy dodam kolejny, jeśli dalej będę siedzieć w domu a internet się znów zbuntuje to postaram się powymyślać kolejne, ale muszę się natchnąć. Nie wiem jak to zrobię, ale damy radę. Tak więc MIŁEGO CZYTANIA, I PROSZE O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA JEŚLI PRZECZYTACIE! <3
No, w końcu nowy, może nie jakiś super, ale nie jest żle. Tu pojawia się Blania ( kocham i nie śmiej się bo jesteś miłym człowiekiem, heheh :D). Tu też pojawia się Jose, który n pewno coś da temu opowiadaniu. Nie wiem kiedy dodam kolejny, jeśli dalej będę siedzieć w domu a internet się znów zbuntuje to postaram się powymyślać kolejne, ale muszę się natchnąć. Nie wiem jak to zrobię, ale damy radę. Tak więc MIŁEGO CZYTANIA, I PROSZE O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA JEŚLI PRZECZYTACIE! <3
___________________________________________________________________
Obudziłam się. Gdzie ja jestem? Pokój w którym byłam był dla
mnie zupełnie obcy. Jednak wnętrze było przyjemne i nie czułam się w nim aż tak
źle. Jednak wciąż zastanawiałam się gdzie jestem i czemu się tu znalazłam. Do
pokoju weszła brunetka, średniego wzrostu, bardzo ładna. Wyglądała na miłą i
otwartą na ludzi.
- O, widzę, że się obudziłaś. Jestem Blanca, narzeczona
Ikera. Przywiózł Cię tutaj, bo zemdlałaś w szatni. Jak się czujesz? – spytała
- Nie jest źle, na pewno lepiej. Ja jestem Julia.- przedstawiłam się- Bardzo miło mi Cię poznać. Ale chyba już czas na mnie. Dziękuję za wszystko. Nie wiesz może gdzie jest moja torebka?- spytałam szukając jej wzrokiem.
- Iker pewnie o niej zapomniał… Może zostaw swój adres i ktoś Ci ja dostarczy wieczorem.
- Okej, to dobry pomysł- odparłam, wręczając jej kartkę z adresem i numerem telefonu.- Jeszcze raz dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopot. Podziękuj proszę Ikerowi.
- Cześć. Nie ma sprawy..- usłyszałam gdy wychodziłam. Była bardzo miła, ale nie wiem czy naprawdę taka jest, czy to dlatego, że byłam w takim stanie. To dziwne, ale postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Najważniejsze, że jest ok. Poszłam do domu, dobrze, że klucze zawsze chowam do kieszeni, nie do torebki. Padłam na łóżko. Była już 18. Doszłam do wniosku, że pójdę się wykąpać i później spać. Zabrałam T-shirt i bieliznę, weszłam do łazienki, włączyłam muzykę z telefonu, odkręciłam kurek i wlałam płyn do kąpieli. Zmyłam mój makijaż i zaczęłam się rozbierać. Ciągle myślałam o treningu, szatni, o tym co się stało. Czemu ja zemdlałam? Z wrażenia? Ze szczęścia? Ze strachu? Nie mam pojęcia. Musieli się nieźle ze mnie śmiać, no cóż. Jednak wierzyłam, że dobrze wypadłam. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny. Woda była taka ciepła i przyjemna. Zanurzyłam się i odpłynęłam słuchając muzyki. Byłam w miejscu, gdzie chciałam być przez całe życie. W pięknym Madrycie. I poznałam zawodników klubu, dzięki któremu jestem jaka jestem. Klubu, który mnie wychował w pewnym sensie i jest dla mnie wszystkim. Pojawiłam się na ich treningu. Siedziałam z nimi w szatni, rozmawiałam. Byłam szczęśliwa i chciałam żeby tak było już zawsze. Nie myślałam nawet o tym, że jestem sama. Nie przeszkadzała mi ta wolność, była nawet wygodna. Nie byłam uzależniona od nikogo. Choć będąc w szatni czułam coś dziwnego, tylko nie wiedziałam czemu. Oprócz Ikera i reszty ‘największych gwiazd’ Madrytu zapamiętałam Moratę, który był przezabawny i uroczy oraz Callejona. Był tak niesamowicie chudy, że witając się z nim bałam się, że mu coś zrobię. Taki kochany i drobny. I nawet fajnie nam się rozmawiało. Kiedy tak leżałam i myślałam, nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo nie znałam. Kto to mógł być? Chwilę później przypomniało mi się, że Iker miał przywieźć torebkę. Krzyknęłam, by poczekał moment, przetarłam włosy, owinęłam się ręcznikiem i poszłam otworzyć drzwi. Zdziwiłam się otwierając je. Stał tam ten niesamowity chudzielec. No ale z moją torebką, więc wiedziałam, że dobrze myślałam jaki jest powód mojego gościa, by mnie odwiedzać.
- Nie jest źle, na pewno lepiej. Ja jestem Julia.- przedstawiłam się- Bardzo miło mi Cię poznać. Ale chyba już czas na mnie. Dziękuję za wszystko. Nie wiesz może gdzie jest moja torebka?- spytałam szukając jej wzrokiem.
- Iker pewnie o niej zapomniał… Może zostaw swój adres i ktoś Ci ja dostarczy wieczorem.
- Okej, to dobry pomysł- odparłam, wręczając jej kartkę z adresem i numerem telefonu.- Jeszcze raz dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopot. Podziękuj proszę Ikerowi.
- Cześć. Nie ma sprawy..- usłyszałam gdy wychodziłam. Była bardzo miła, ale nie wiem czy naprawdę taka jest, czy to dlatego, że byłam w takim stanie. To dziwne, ale postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Najważniejsze, że jest ok. Poszłam do domu, dobrze, że klucze zawsze chowam do kieszeni, nie do torebki. Padłam na łóżko. Była już 18. Doszłam do wniosku, że pójdę się wykąpać i później spać. Zabrałam T-shirt i bieliznę, weszłam do łazienki, włączyłam muzykę z telefonu, odkręciłam kurek i wlałam płyn do kąpieli. Zmyłam mój makijaż i zaczęłam się rozbierać. Ciągle myślałam o treningu, szatni, o tym co się stało. Czemu ja zemdlałam? Z wrażenia? Ze szczęścia? Ze strachu? Nie mam pojęcia. Musieli się nieźle ze mnie śmiać, no cóż. Jednak wierzyłam, że dobrze wypadłam. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny. Woda była taka ciepła i przyjemna. Zanurzyłam się i odpłynęłam słuchając muzyki. Byłam w miejscu, gdzie chciałam być przez całe życie. W pięknym Madrycie. I poznałam zawodników klubu, dzięki któremu jestem jaka jestem. Klubu, który mnie wychował w pewnym sensie i jest dla mnie wszystkim. Pojawiłam się na ich treningu. Siedziałam z nimi w szatni, rozmawiałam. Byłam szczęśliwa i chciałam żeby tak było już zawsze. Nie myślałam nawet o tym, że jestem sama. Nie przeszkadzała mi ta wolność, była nawet wygodna. Nie byłam uzależniona od nikogo. Choć będąc w szatni czułam coś dziwnego, tylko nie wiedziałam czemu. Oprócz Ikera i reszty ‘największych gwiazd’ Madrytu zapamiętałam Moratę, który był przezabawny i uroczy oraz Callejona. Był tak niesamowicie chudy, że witając się z nim bałam się, że mu coś zrobię. Taki kochany i drobny. I nawet fajnie nam się rozmawiało. Kiedy tak leżałam i myślałam, nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo nie znałam. Kto to mógł być? Chwilę później przypomniało mi się, że Iker miał przywieźć torebkę. Krzyknęłam, by poczekał moment, przetarłam włosy, owinęłam się ręcznikiem i poszłam otworzyć drzwi. Zdziwiłam się otwierając je. Stał tam ten niesamowity chudzielec. No ale z moją torebką, więc wiedziałam, że dobrze myślałam jaki jest powód mojego gościa, by mnie odwiedzać.
- O cześć, tak myślałam, że to ktoś z moimi rzeczami wejdź.
- Nie chcę przeszkadzać- odpowiedział Jose.
- Nie przeszkadzasz, ktoś musiał mnie w końcu wyciągnąć z tej wanny. Zapraszam- powiedziałam otwierając szerzej drzwi. – Poczekałbyś moment? Tylko się ubiorę.
- Jak dla mnie nie musisz się ubierać- powiedział, po czym zaczął się śmiać.
- Jaki zabawny jesteś, widzę humor z szatni jeszcze się trzyma.- odpowiedziałam śmiejąc się- usiądź sobie, zaraz wrócę.
- Nie chcę przeszkadzać- odpowiedział Jose.
- Nie przeszkadzasz, ktoś musiał mnie w końcu wyciągnąć z tej wanny. Zapraszam- powiedziałam otwierając szerzej drzwi. – Poczekałbyś moment? Tylko się ubiorę.
- Jak dla mnie nie musisz się ubierać- powiedział, po czym zaczął się śmiać.
- Jaki zabawny jesteś, widzę humor z szatni jeszcze się trzyma.- odpowiedziałam śmiejąc się- usiądź sobie, zaraz wrócę.
Założyłam czarną koszulkę, spodenki, rozczesałam włosy. Po
10 minutach wróciłam do Jose.
-Przepraszam, że to tak długo trwało, ale rozumiesz.-
Uśmiechnęłam się- napijesz się czegoś?
- W sumie napiłbym się soku, jeśli można.
- Nie ma sprawy- powiedziałam wchodząc do kuchni. Po 2 minutach wróciłam z dwoma szklankami, ciastkami i kartonem soku pomarańczowego. Postawiłam to na stole i zabrałam moją torebkę z kanapy.- Bardzo Ci dziękuję, że przywiozłeś moje rzeczy. Mam nadzieję, że to nie był żaden problem dla ciebie, bo jeśli tak to przepraszam.
- Nie no, o czym ty mówisz, zemdlałaś w szatni, jak mogliśmy nie dopilnować wszystkiego. Swoją drogą, nie rób nam więcej takich atrakcji.
- No to dzięki, śmiej się ze mnie jeszcze teraz – powiedziałam siadając obok niego. – No ale skoro pamiętasz wszystko to może uzupełnisz pustkę w mojej głowie, co?
- A co tu uzupełniać? Gadaliśmy o wszystkim, postanowiliśmy, że zaczniemy się zbierać, wstałaś, spadłaś na ziemię, Iker Cię zabrał do siebie mówiąc, że mam zabrać twoje rzeczy no i na tym się skończyło. Później zadzwonił żebym Ci je przywiózł no i siedzę tak teraz u Ciebie.- odpowiedział uśmiechając się.
- W sumie napiłbym się soku, jeśli można.
- Nie ma sprawy- powiedziałam wchodząc do kuchni. Po 2 minutach wróciłam z dwoma szklankami, ciastkami i kartonem soku pomarańczowego. Postawiłam to na stole i zabrałam moją torebkę z kanapy.- Bardzo Ci dziękuję, że przywiozłeś moje rzeczy. Mam nadzieję, że to nie był żaden problem dla ciebie, bo jeśli tak to przepraszam.
- Nie no, o czym ty mówisz, zemdlałaś w szatni, jak mogliśmy nie dopilnować wszystkiego. Swoją drogą, nie rób nam więcej takich atrakcji.
- No to dzięki, śmiej się ze mnie jeszcze teraz – powiedziałam siadając obok niego. – No ale skoro pamiętasz wszystko to może uzupełnisz pustkę w mojej głowie, co?
- A co tu uzupełniać? Gadaliśmy o wszystkim, postanowiliśmy, że zaczniemy się zbierać, wstałaś, spadłaś na ziemię, Iker Cię zabrał do siebie mówiąc, że mam zabrać twoje rzeczy no i na tym się skończyło. Później zadzwonił żebym Ci je przywiózł no i siedzę tak teraz u Ciebie.- odpowiedział uśmiechając się.
Tak rozmawiając przesiedzieliśmy 40 minut. Dowiedziałam się
wiele rzeczy o nim, jego bracie bliźniaku, poprzednich klubach. Opowiedziałam mu też
niektóre rzeczy o sobie.
-Jak to się stało, że znalazłaś się w Madrycie? – spytał
Jose
- Głupia sytuacja. Dzięki Mesutowi, który mi pomógł. Rozstałam się z facetem i nie chcę go już więcej widzieć. Musiałam gdzieś zniknąć, żeby zapomnieć.- powiedziałam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Ręką otarłam tę, która właśnie spłynęła mi po policzku.
- Kurczę, biedna- powiedział siadając obok mnie i przytulając. Wtedy nie wytrzymałam. Wszystko było w mojej głowie nadal. Płakałam jak małe dziecko, a on nie mówił nic. Siedział tylko głaszcząc mnie po głowie, która leżała na jego kolanach. Po paru minutach gdy się uspokoiłam wstałam i usiadłam obok.
- Dziękuję i przepraszam. Nie powinnam tak się zachować.
- Nie przepraszaj, widzę, że jesteś bardzo wrażliwa i to nic dziwnego. Jak można zrobić coś takiego komuś takiemu jak Ty. Eh..
- No cóż, było minęło, teraz mam nadzieję, że wszystko mi się jakoś ułoży i będę szczęśliwa w moim pięknym Madrycie. – wstając z kanapy i zabrałam kubki ze stolika i zaniosłam do kuchni. Wracając do pokoju spojrzałam na zegarek. Było już po 23. – Matko, już późno, przeze mnie się nie wyśpisz na jutrzejszy trening. Strasznie przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie już Ci to mówiłem. A o mnie się nie martw, dam sobie radę przecież.- powiedział wstając i idąc w stronę drzwi.- Trzymaj się i do zobaczenia- odparł przytulając mnie mocno.
- Dziękuję. Dobranoc Jose – odpowiedziałam mu zamykając już drzwi. Poszłam do kuchni napić się soku i od razu położyłam się do łóżka.
- Głupia sytuacja. Dzięki Mesutowi, który mi pomógł. Rozstałam się z facetem i nie chcę go już więcej widzieć. Musiałam gdzieś zniknąć, żeby zapomnieć.- powiedziałam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Ręką otarłam tę, która właśnie spłynęła mi po policzku.
- Kurczę, biedna- powiedział siadając obok mnie i przytulając. Wtedy nie wytrzymałam. Wszystko było w mojej głowie nadal. Płakałam jak małe dziecko, a on nie mówił nic. Siedział tylko głaszcząc mnie po głowie, która leżała na jego kolanach. Po paru minutach gdy się uspokoiłam wstałam i usiadłam obok.
- Dziękuję i przepraszam. Nie powinnam tak się zachować.
- Nie przepraszaj, widzę, że jesteś bardzo wrażliwa i to nic dziwnego. Jak można zrobić coś takiego komuś takiemu jak Ty. Eh..
- No cóż, było minęło, teraz mam nadzieję, że wszystko mi się jakoś ułoży i będę szczęśliwa w moim pięknym Madrycie. – wstając z kanapy i zabrałam kubki ze stolika i zaniosłam do kuchni. Wracając do pokoju spojrzałam na zegarek. Było już po 23. – Matko, już późno, przeze mnie się nie wyśpisz na jutrzejszy trening. Strasznie przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie już Ci to mówiłem. A o mnie się nie martw, dam sobie radę przecież.- powiedział wstając i idąc w stronę drzwi.- Trzymaj się i do zobaczenia- odparł przytulając mnie mocno.
- Dziękuję. Dobranoc Jose – odpowiedziałam mu zamykając już drzwi. Poszłam do kuchni napić się soku i od razu położyłam się do łóżka.
To był ciężki dzień. Tyle się działo. Trening, ta cała
utrata przytomności, wizyta Jose i moje żałosne zachowanie. Było mi ciężko.
Bardzo. I tylko ja o tym wiedziałam. No i teraz Calleti mógł się domyślać, po
tym co zrobiłam. Sama nie wiem czemu tak się stało. Tęskniłam za kimś kto byłby
zawsze, kto przytuliłby mnie kiedy mam taką ochotę, kto kłóciłby się ze mną
tylko po to by później mówić mi, że lubi kiedy się złoszczę. Kogoś kogo
pocałunek sprawiałby, że zapominam o wszystkim co jest dookoła. Teraz nie było
nikogo. NIKOGO. Czułam się pusta, samotna. Jednak było coś co nie pozwalało mi
się załamać. Madryt. Miasto gdzie teraz mieszkam. Było tam coś niesamowitego,
coś co sprawiało, że się uśmiecham. Byłam zadowolona z tego, że znalazłam się
właśnie tu i teraz. Czekałam na to co przyniesie mi życie w tym miejscu. Jeszcze nie wiedziałam jak bardzo zmieni się moje życie.